mam ten sam problem z oddawaniem koloru kocia...
W sumie jakby to obrazowo przedstawić - wygląda, jakby go ktoś pobrudził kawą albo czekoladą. Koło pyska i pod na białe włoski, pregi sa pociągnięte czekoladową akwarelą (po wierzchu).
Zdjęcia bez użycia lampy lepiej oddają ogólny wygląd umaszczenia, mimo, ze trochę przyciemniają obraz. Z lampą za bardzo rozświetlają kota a na dodatek wieczny kłopot z czerwonym oczami, które są czerwone nie tylko na zdjęciach - często w biały dzień jego oczy połyskują na czerwono, w zależności od kąta padania światła i oczu obserwatora.
Uważasz, ze moje zdjęcia sa dobre? Dzięki za komplement - staram się i wybieram je z setek, dziesiątek robionych codziennie...
Mam
Canon PowerShot A620
Aparat o tyle dobry, że przeżył całonocną tropikalną ulewę w Teksasie, bo zostawiłam go przez zapomnienie na patio. Rano, kiedy mi sie o nim przyponiało stał w kałuży wody; optyka zaparowana, woda wydostawała się z każdej szpary, ekran LCD totalnie zniekształcony i nieczytelny. Wytrzepałam ile się dało. Została para między soczewkami. I ten nieszczęsny ekranik... Jednak w tamtejszym klimacie do wieczora stopniowo się odparowywał (wyjęłam tylko baterie i tak sobie stał). Mikrofon przestał trzeszczeć. W sumie aparat zaczął działać. LCD naprawił się sam na drugi dzień a naprawdę myślałam, że po miesiącu od zakupu wywalę tego Canona na śmietnik, bo gwarancja zalania i innych przypadków uszkodzeń pewno nie obejmuje.