Cześć!
Zauważyłam topik o oswajaniu dziczka, więc wtrącę swoje 3 grosze
3 miesiące temu przygarnęłam dzikiego kociaka, nigdy nie miał kontaktu z człowiekiem. Pierwszego dnia w łazience miałam przygotowane wszystko, co kici jest niezbędne. Po przyjeździe do domu, wstawiłam transporter do łazienki, otworzyłam go i zamknęłam drzwi. Zostawiłam go na kilka godzin, bał się bardzo. Schował się za pralką. Wychodził z kryjówki tylko, gdy nie było nas w domu. Załatwiał się do kuwety i znikało jedzenie. Jednak był pewien problem, mianowicie każdą noc niesamowicie płakał, kwilił tak głośno, że sama płakałam. Miałam okropne wyrzuty sumienia. Stosowała metodę nic na siłę, lecz zawsze gdy byłam w domu rozmawiałam o niego po imieniu. Cały czas gadałam, jadaczka mi się nie zamykała. Opowiadałam mu mój dzień, uspokajałam, mówiłam że będzie dobrze, zdarzyło się nawet że „odpowiedział” coś z kryjówki przez pierwszy tydzień niesamowicie cierpiałam razem z nim. Wyczytałam, że dobrą metodą jest dokocenie. Planowałam mieć dwie kicie, tak więc zrobiłam. Przygarnęłam kolejnego bezdomniaczka, w podobnym wieku (miesiąc różnicy), lecz oswojony w 100%. Po przywiezieniu Mielki do nas, dzikus wyszedł z kryjówki i już nie tak chętnie do niej wracał. Interesował się nowym domownikiem. Z czasem było już tylko lepiej.
Muszę przyznać, że nigdy na siłę go nie dotykałam. Zawsze nieśmiało wyciągałam rękę, gdy chciał to sam przyszedł.
Po 3 miesiącach kotek jest mi oddany w 100%, na krok mnie nie odstępuje. Przy każdej okazji wskakuje na kolana. Uporczywie prosi o głaskanie i mizianie, w każdej formie i sytuacji. Potrafi wskoczyć nawet do zlewu pełnego wody, podczas mycia naczyń tylko po to abym zwróciła na niego uwagę.
Z Kotką (która była u nas druga) łączy go niesamowita kocia przyjaźń. Koty są nierozłączne i najukochańsze na świecie.
Jak masz możliwość to proponuje dokocenie. Jest to najlepsza metoda oswajania i jednocześnie kot szczęśliwszy, bo ma kompana do zabaw.
Życzę powodzenia i wytrwałości z oswajaniem.
Pozdrawiam