Jana, i spotkalysmy sie
Czesc,
mam problem,
Falukance sie nie oswajaja.
Jana mowi ze tak to bedzie jak beda we cztery - ze sie napedzaja dzikoscia. I chyba tak jest, ja je codziennie socjalizuje ale nie mam znow tak strasznie duzo czasu no i widac "efekty". Wypuscilam je "na pomieszczenie" z klatki a dwa razy dziennie musze im podac krople. I jest lapanka. Wczoraj przez pol godziny na kolanach spaly mi Jarzebinka, Zizu i Wisiolek, przytulone, a dzis zwiewaly jakby mnie pierwszy raz w zyciu na oczy widzialy. Zizu nawet chyba gruczoly puscily
I moj urlop jest zachwiany (od soboty), bo o ile Jarzebinka, Wisiolek i MaryLou juz nie biora lekartsw (hurra) to
Zizu ma przez tydzien dostawac Unidox.
No i wszystkie biora krople, dwa razy dziennie po trzy krople po 10 min przerwy, do kazdego oka.
A tata sie zgodzil zaopiekowac gromadka.
Teoretycznie jakbym zostawila tacie koty to ma lekarstwo podawac dopyszcznie tylko przez trzy dni, ale... ja nie chce tak taty obciazac, boje sie ze on nie da rady. Tata ma duze serce, chce je wziac - chce zrobic to dla mnie, ale to nie jest taki "techniczny" kociarz...
Najchetniej bym dala Zizu do kociego domu na przechowanie na 10 dni, gdzie by sie nia zajeto. Ona sie slicznie oswaja bez rodzenstwa, wczoraj mi spala na kolanach.
Dopytam sie dzis w lecznicy jak to jest z kwarantanna - czy mozna juz laczyc Falukancow z innymi kotami.
Czy moze ktos wziac Zizu - a inny ktos innego kociaka, np Mary Lou - na 10 dni? Zapewniam jedzenie i to ze je odbiore 31 lipca spowrotem...