» Nie cze 11, 2006 22:28
Naświetlamy lampą dom. Szoruję chlorem. Piorę. Moje koty biegają radosne z ogonami w górze. Nie mają pojęcia, w jaką walkę zostaliśmy wplątani. Miłosierne wskazówki zegara poruszają się powolutku do przodu. A my czekamy, czekamy, czekamy...
Dziękuję za pomoc wszystkim, którzy są teraz z nami. Bez Was nie dałabym rady. Dziękuję też za ciepłe słowa, które o dziwo podtrzymują na duchu.
Strasznie mi przykro, że ściągnęłam na nas nieszczęście. Strasznie mi przykro, że kociaki wyciągnięte zaledwie tydzień temu spod belki na dachu umarły. Powstrzymuję bezsensowne łzy...