Noc minęła na jakiś biegach szaleńczych po przedpokoju, z przerwami na mordobicie to w dużym pokoju, to na mojej głowie w sypialni
Sama jestem sobie winna, bo chcąc zrobic kotworom przyjemność, odwiedziłam po pracy sklep zoologiczny i zakupiłam animodkę

bo Maciulec niejadek baaardzo ją lubi, a chiałabym żeby już zaczął normalnie jeść.
W domku podzieliłam sprawiedliwie i paskudy obeckały się że tak powiem do wypuku. Potem zarzadzily pół godzinki dla słoninki, no i spały do 11 w nocy

a od 11 już nie spały
Za to rano przywitał mnie rozmruczany Nesiu
Nie przyszedł na mizianie, ale leżał sobie na dywaniku w przedpokoju i na mój widok włączył motorek
Jestem w niebo wzięta.
Maciuś tymczasem spał na szafie, to oznacza że musiał się nieźle zmeczyć, bo on śpi na szafie jak jest "wyrąbany"
Oczywiście też zaraz przyleciał i miałam rano dwa mruczące futerka
Oczywiście potem się pobiły, w miedzyczasie Nesiek zdążył mi przyłożyć łapą, i zębami ale i tak go kocham

(na jego usprawiedliwienie moge powiedziec że znow go molestowałam

noooo aaale ja nie mogę sie powstrzymać

on taki słodzutki jest

)
Ogólni sytuacja jest w miarę stabilna
cuda jakieś straszne się nie dzieją, ale mam wrażenie że idziemy pomalutku do przodu
