Ach, ja i moja detektywistyczna natura… Nazwisko pierwszego właściciela z książeczki zdrowia, poszukiwania w Internecie, numer telefonu… No i trafiłam na trop!!! Pamiętano Alfę i powiedziano mi wiele na jej temat. I nawet nie spodziewałam się, że mój telefon wywoła taką radość!
Oto, co się okazało (CAŁA??? PRAWDA O FUNI):
Alfa jako małe kocię, razem ze swoją siostrą z tego samego miotu, trafiła do bardzo dobrej warszawskiej hodowli kotów (z premedytacją nie podam nazwy, to w końcu nie ważne). Była tam około roku. Była wystawiana i ma championat! Miała piękne dzieci

. Jeśli to będzie możliwe dostanę ich zdjęcia

!!!
Niestety w hodowli było dużo kotów. Inne koty, zwłaszcza siostra Funi, strasznie ją mobbingowały. Panie postanowiły oddać „zaszczutą” kotkę w dobre ręce. Ponieważ kotka była oddawana za darmo, a chciano zabezpieczyć ją przed klatkową „pseudohodowlą”, oddano ją tylko z kopią rodowodu. ALE ŻADNYCH PRZESŁANEK PSYCHICZNYCH, ŻEBY WYKREŚLIĆ JĄ Z HODOWLI NIE BYŁO

!!! Ona jest 100% normalnym kotem, tylko bardzo delikatnym

!
Nowy dom znaleziony był przez koleżankę z pracy jednej z pań. Miał być FANTASTYCZNY

. Tymczasem nowi właściciele, jak to określiła jedna z pań, zaczęli „marudzić”. Już wtedy (cztery lata temu) mówiono coś o alergii

! Po jakimś czasie kontakt z nowymi właścicielami urwał się zupełnie.
Panie martwiły się przeokropnie, bo dochodziły do nich makabryczne słuchy o wywiezieniu kota „na działki”

i inne takie rzeczy. Zamartwiały się i mój telefon ucieszył je niezmiernie!
Nie wiadomo, jak to było naprawdę

. W książeczce zdrowia jest jeszcze drugi właściciel i trzeci właściciel, od którego ja brałam kota. Nie wiem, jak kot trafił z jednych rąk do drugich, bo mnie powiedziano, że kota wzięto bezpośrednio z hodowli 3 lata temu. Z kolei panie z hodowli twierdzą, że była oddana cztery lata temu. Może druga właścicielka jest mamą trzeciej… Nieważne! Zagmatwane to strasznie, a kota po drodze nacierpiała się chyba dość

! Wiem, że ja jej z działki nie brałam, tylko z mieszkania. Była zadbana (może tylko trochę chuda...). I jej oddanie naprawdę wydawało się być straszną koniecznością i rodzinna tragedią. Ale co przeszła po drodze, to już chyba pozostanie na zawsze tajemnicą

…
No i co Wy na to

A rasowe podobno mają łatwiej

...
Ważne, że ma już dom i jest w nim szczęśliwa (bo chyba jest, nie?)!!!
Mam zamiar utrzymywać kontakt z tymi paniami. Obiecano mi wszelkie dokumenty Funi i jej zdjęcia z dzieciństwa, a także (jeśli się znajdą) zdjęcia jej dzieci

!
Podpisano
Detektyw
