(4) Mika(*),Tato(*),Mama(*),Szarcia(*),Deesiu kocham Cię (*)

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie mar 10, 2019 10:38 Re: (4) Mika(**), Tato(**), Mamunia(**), ból łzy i tęsknota.

DeeDee i Nutka dziękują za zachwyty i proszą o więcej :1luvu: :1luvu:

A z dobrych wieści -Milenki oko dużo lepiej. Trzecia powieka się chowa i wysuwa na zmianę, ale już nie jest na stałe na oku. Fakt, ropa leci ale mam nadzieję, ze idzie ku dobremu. Zrobie jej dzisiaj jeszcze zastrzyk tolfy, bo to moze po niej w połączeniu z antybiotykiem ruszyło ku lepszemu.
ObrazekObrazekObrazek"Nigdy nie wiemy, kiedy widzimy kogoś PO RAZ OSTATNI..."
"Kiedy się kogoś kocha to ten drugi ktoś nigdy nie znika"
Moja Rodzina w Niebie:Tata(*),Mika(*),Mama(*),DeeDee(*), Adas(*), Lapcio(*),Kosiniak(*),Milenka(*), Nusia (*)Miluś(*)NUTKA!!(*)..Nie wierzę...

Marzenia11

 
Posty: 35632
Od: Sob lut 28, 2009 21:24

Post » Nie mar 10, 2019 11:05 Re: (4) Mika(**), Tato(**), Mamunia(**), ból łzy i tęsknota.

Marzenia11 pisze:A teraz łysy brzuszek Nutki. NIGDY się nie wygryzała ani nie wylizywała.. Nie wiem czy to tylko stres czy coś jeszcze?

Obrazek

I trochę DeeDee.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

To ja się jeszcze zachwycę :D DeeDunia ma taką skupioną minkę na pierwszym zdjęciu i wielkie oczyska :1luvu:
Cieszę sie, że oczko Milenki lepiej!
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=220448
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 69004
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie mar 10, 2019 13:38 Re: (4) Mika(**), Tato(**), Mamunia(**), ból łzy i tęsknota.

Slicznoty )
Wojtusiu... zabrałeś moje serce. odwiedź mnie proszę, kiedyś..we śnie..w innym futerku.
ObrazekObrazek

mamaGiny

Avatar użytkownika
 
Posty: 7113
Od: Pon maja 10, 2010 10:30
Lokalizacja: Śląsk

Post » Nie mar 10, 2019 14:33 Re: (4) Mika(**), Tato(**), Mamunia(**), ból łzy i tęsknota.

Jaka DeeDee zrelaksowana <3
Cudne słoneczka :1luvu:
Mili <3 (AMY <3 pamietamy) Obrazek plus Bagira ObrazekObrazek
Watek : viewtopic.php?f=46&t=204368
Bagi do adopcji: viewtopic.php?f=13&t=200315

MonikaMroz

Avatar użytkownika
 
Posty: 18200
Od: Nie lip 24, 2011 9:30
Lokalizacja: Kutno

Post » Nie mar 10, 2019 14:55 Re: (4) Mika(**), Tato(**), Mamunia(**), ból łzy i tęsknota.

No to jeszcze Notusia zrelaksowana

Obrazek

A ty przerazona i sztywna ze strachu Milena u wet. Ona ma strategię, ze jak schowa pyszczek to już jej nie ma..
Obrazek

A tu chore oko Mileny - tak było w czwartek, na szczęscie to przeszłość..

Obrazek

Teraz jej zrobiłam zastrzyk - zabrałam na chwilę do przedpokoju, zeby już zadne miejsce jej się źle nie kojarzyło. Trwało wszystko moze 3 minuty, ale Notka już zdążyła się zapłakać z rozpaczy i nerwów.. A Milenka mimo że dostałą w nagrodę przysmak to się zabunkrowała za wersalką. Głupol.
ObrazekObrazekObrazek"Nigdy nie wiemy, kiedy widzimy kogoś PO RAZ OSTATNI..."
"Kiedy się kogoś kocha to ten drugi ktoś nigdy nie znika"
Moja Rodzina w Niebie:Tata(*),Mika(*),Mama(*),DeeDee(*), Adas(*), Lapcio(*),Kosiniak(*),Milenka(*), Nusia (*)Miluś(*)NUTKA!!(*)..Nie wierzę...

Marzenia11

 
Posty: 35632
Od: Sob lut 28, 2009 21:24

Post » Nie mar 10, 2019 14:57 Re: (4) Mika(**), Tato(**), Mamunia(**), ból łzy i tęsknota.

Oglądam Koło Fortuny - jeden z ulubionych programów Mamy... właściwie nie wiem po co, przeciez Mamy już nigdy nie będzie tu, na ziemi, nigdy już nie porozmawiam z nią o tym jak kto odpowiadał w teleturnieju i w ogóle.. To bez sensu, ta smierć, te uczucia, a strasznie bez sensu jest moje poczucie, ze Mama mogłaby jeszcze tu ze mną być gdyby nie lekarze... to jest równie okropne jak to ze Jej nie ma, jak rozpacz, pustka i samotność..
ObrazekObrazekObrazek"Nigdy nie wiemy, kiedy widzimy kogoś PO RAZ OSTATNI..."
"Kiedy się kogoś kocha to ten drugi ktoś nigdy nie znika"
Moja Rodzina w Niebie:Tata(*),Mika(*),Mama(*),DeeDee(*), Adas(*), Lapcio(*),Kosiniak(*),Milenka(*), Nusia (*)Miluś(*)NUTKA!!(*)..Nie wierzę...

Marzenia11

 
Posty: 35632
Od: Sob lut 28, 2009 21:24

Post » Nie mar 10, 2019 18:12 Re: (4) Mika(**), Tato(**), Mamunia(**), ból łzy i tęsknota.

Marzenia11 pisze:No to jeszcze Notusia zrelaksowana

Obrazek

A ty przerazona i sztywna ze strachu Milena u wet. Ona ma strategię, ze jak schowa pyszczek to już jej nie ma..
Obrazek

A tu chore oko Mileny - tak było w czwartek, na szczęscie to przeszłość..

Obrazek

Teraz jej zrobiłam zastrzyk - zabrałam na chwilę do przedpokoju, zeby już zadne miejsce jej się źle nie kojarzyło. Trwało wszystko moze 3 minuty, ale Notka już zdążyła się zapłakać z rozpaczy i nerwów.. A Milenka mimo że dostałą w nagrodę przysmak to się zabunkrowała za wersalką. Głupol.

Notusia relaks, a Milenka cudo, nawet z tym chorym oczkiem! :1luvu: :1luvu: :1luvu:
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=220448
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 69004
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie mar 10, 2019 18:22 Re: (4) Mika(**), Tato(**), Mamunia(**), ból łzy i tęsknota.

Tak, Milenka to słodziak i gadułka moja kochana. Meh meh w róznych intonacjach i się dogadujemy. Przez kilka dni tylko pyszczek otwierała, nie mogła wydobyc głosu. To chyba po prostu infekcja górnych drog oddechowych było, jakies zapalenie... Ale już gada. I rozrabia. :1luvu:
ObrazekObrazekObrazek"Nigdy nie wiemy, kiedy widzimy kogoś PO RAZ OSTATNI..."
"Kiedy się kogoś kocha to ten drugi ktoś nigdy nie znika"
Moja Rodzina w Niebie:Tata(*),Mika(*),Mama(*),DeeDee(*), Adas(*), Lapcio(*),Kosiniak(*),Milenka(*), Nusia (*)Miluś(*)NUTKA!!(*)..Nie wierzę...

Marzenia11

 
Posty: 35632
Od: Sob lut 28, 2009 21:24

Post » Nie mar 10, 2019 18:37 Re: (4) Mika(**), Tato(**), Mamunia(**), ból łzy i tęsknota.

Ślicznota :1luvu: Dobrze, że już jej lepiej :ok:
Masz rację, najbardziej boli świadomość, że może śmierci dałoby się uniknąć, gdyby... Ja nie mogę mieć żalu do lekarzy, Mama zmarła na zawał w domu, ale mam straszny żal do siebie, że nie pomyślałam o zawale brzusznym, nie podałam nitrogliceryny - nie wiem, czy to by pomogło, ale może jednak... :(
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=220448
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 69004
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie mar 10, 2019 21:25 Re: (4) Mika(**), Tato(**), Mamunia(**), ból łzy i tęsknota.

Przy zawale ,,brzusznym" czyli że ściany dolnej pierwsze przeciwwskazania do nitrogliceryny. Podanie jej byłoby błędem w sztuce!! W tej chwili w ostrym zawale w ogóle się jej nie podaje. Skąd wiesz że zawał?
Obrazek

majencja

 
Posty: 5792
Od: Wto lis 04, 2008 23:17

Post » Nie mar 10, 2019 23:26 Re: (4) Mika(**), Tato(**), Mamunia(**), ból łzy i tęsknota.

Bo to był już drugi, pierwszy Mama przeżyła. Ale dziękuję, że napisałaś o tej nitroglicerynie, zawsze myślałam, że gdybym ją podała, to może uratowałabym Mamie życie. A Mama skarżyła się właściwie głównie na ból głowy. Na początku miała objawy jakby coś jej zaszkodziło na żołądek, szła do łazienki, ale zrobiło jej się słabo, zawołała mnie i pomogłam jej dojść do łóżka, położyła się i narzekała tylko na ten ból głowy, chciała zasnąć... Proponowałam, że przy niej posiedzę, ale prosiła, żebym się położyła, bo przecież rano idę do pracy... Położyłam się w swoim pokoju, za kwadrans zajrzałam do niej, wydawało mi się, że śpi spokojnie. Poszłam się znów położyć, przespałam może godzinę i znowu zajrzałam... Mama już nie żyła... Oczywiście nie byłam tego pewna, wezwałam pogotowie, ale było już na wszystko za późno. Ponieważ leczyła się na serce i miała już jeden zawał, więc za prawdopodobną przyczynę śmierci uznano zawał. :(
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=220448
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 69004
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon mar 11, 2019 0:43 Re: (4) Mika(**), Tato(**), Mamunia(**), ból łzy i tęsknota.

Raczej nie wygląda to na zawał a raczej przyczyna mózgowa mógł być tętniak który podkrwawlil w odpowiednie miejsce
Obrazek

majencja

 
Posty: 5792
Od: Wto lis 04, 2008 23:17

Post » Pon mar 11, 2019 9:35 Re: (4) Mika(**), Tato(**), Mamunia(**), ból łzy i tęsknota.

Może tak być. Sekcji nie robiono. Jakoś tak automatycznie wszyscy (łącznie z lekarzem) przyjęli, że skoro leczona na serce i po zawale, to zawał :( Ale masz rację, mogło być coś innego. :( Mama się tego dnia bardzo zdenerwowała, bo latem wymieniała dowód (i była cała dumna, że udało jej się wszystko załatwić właśnie latem, kiedy nie ma śniegu, nie jest ślisko) i nagle w grudniu się dowiedziała (z artykułu w gazecie), że osoba, która wymieniła dowód ma obowiązek natychmiast zawiadomić o tym Urząd Skarbowy, pod karą grzywny... Tak jakby urzędy nie mogły tej informacji same sobie przekazać, albo chociaż informować petenta, że taki obowiązek na nim spoczywa. :evil: Myślę, że to zdenerwowanie było bezpośrednią przyczyną tego, wydarzyło się w nocy :(
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=220448
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 69004
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon mar 11, 2019 10:45 Re: (4) Mika(**), Tato(**), Mamunia(**), ból łzy i tęsknota.

Wyrazy współczucia dla Pani. Trochę czytałam Pani historię i chcę się podzielić swoją. Będzie raczej długio...

7 lat temu u mojej babci stwierdzono raka szyjki macicy, krwawiła już dużo wcześniej ale wiadomo nie chciała z tym nigdzie iść więc rak pewnie był zaawansowany. Była operowana, wycięto jej wszystkie narządy kobiece w ramach nfz. Potem na prywatnie chodziła na konsultacje do prof. ginekologa onkologa. Nie brała chemi tylko mało inazyjne naswietlania tych okolic. Ponoć nie było potrzeby nic innego robić. W ciagu roku okazało się że ma raka na jelitach.

A było to tak.
Poszła w piątek do ośrodka zdrowia, nie mogła od tygodnia się załatwić w wc. Już dawno miała takie problemy ale to bagatelizowała. Chirurg z ośrodka po obejżeniu odbytnicy kazał jej wrócić w poniedziałek z drugą osobą, nic nie powiedział. W sobotę około połnocy silnie bolał ją brzuch, miałą rozwolnienie, lało się z niej non stop. Ledwo szła do wc, musieliśmy ją prowadzić i podcierać. Wracała do łóżka i w łóżko robiłą, nie nadąrzaliśmy. Wezwaliśmy pogotowie. Wspominaliśmy o raku macicy i o wizycie zeszłego dnia u chirurga ws. wypróżniania i że jego postępowianie daje nam podejżenie że może mieć raka jelit i że powinna jechać do szpitala. Pan z karteki sugetował biegunkę, w raka nie wierzył, chciał dowód na nasze słowa. długo siedzieli u nas, w końcu ja zabrano do jabliższego szpitala a równocześnie takiego do którego należymy- w pod poznańskiej miejscowości. Nast dnia byliśmy u niej, była chyba w śpiączce farmak. a\ bo spała i nie budziły jej hałasy albo dostała silne leki na sen- nie znam się ale śpiąc mlaskała i drapała się po twarzy mimowolnie jak człowik który śpi normalnym snem, leżała z innymi pacjentami w pokoju, pamiętam do dziś jak jej "sąsiadka" w łóżku obok miała wtedy odwiedziny kogoś z rodziny, rozmawiali, śmiali się a moja babcia spała i się truła...Niczego sie nie dowiedzieliśmy bo w tamtą noc w szpitalu nie było lekarza. Nast. dnia bylismy znów, okazało się że była operowana nie wiem czy tamtego dnia po naszej wizycie czy w dniu nast. gdy nas powiadomiono gdy przyjechaliśmy- byłysmy zbyt przejęte. Leżała w dużej sali wraz z innymi nieprzytomnymi. Była w śpiączce farmak. mówilismy do niej, zero reakcji, odruchów. Lekarz powiedział, że miała wycięta sporą część jelita i ma zapalenie otrzewnej bo pękło jelito (pewnie wtedy w sobotę o północy), stan był b.ciężki. Mówił że jeśli z tego wyjdzie albo zszyją, połączą jelita jakoś by funkcjonoać albo bedzie miała worek. Najpierw miała zareagować na leki i narządy np. nerki miały podjąć pracę, zregenerowac się- może coś przekręcam bo to było dawno a my bylismy pod wpływem emocji. Ale piszę co pamiętam mniej więcej. Nastt. dnia byliśmy u niej leżała w sama w osobnym pokoju ale na tym samym oddziale, leżała zupełnie nago, przykryta cienkim niby prześcieradłem, wybudzona. Lekarz wszedł z nami i zapytał:"Boli panią coś? Nie poli nic, prawda?" Babcia kiwnęła głową i powiedziała, że nie. Lekarz odszedł. My się jej pytamy czy sie lepiej czuje. Ona, że nie. Chciała wracac do domu, podnosiła się, musieliśmy ją powstrzymywac i kłaść, mówić że tu ma leki i maszyny my jej nie pomożemy w domu, musieliśmy krótko siedzieć bo nie chciała zostać w szpitalu, mówiliśmy że ją odwiedzimy, że wyjść stąd nie może. Nast. dnia nie byliśmy bo z mamą nie mamy auta i za kazdym razem prosiliśmy o podwiezienie te samą osobę z rodziny i mama już miała opory ciągle prosić. Miałysmy odwiedzić babcię nast. dnia po jednodniowej przerwie. W dniu kiedy mieliśmy jechać zadzwonili do nas że babcia nie żyje.

Mieliśmy żal:
1) do chirurga onkologa profesora który ją leczył na raka macicy, że nie kazał jej zbadać jelit skoro sa tak blisko siebie oba narządy
2) że chirurg z ośrodka w piątek kazał jej przyjść w poniedziałek z kimś z rodziny bo pewnie bał się jej powiedzieć prawdy gdy będzie sama, że ma raka a w sobotę pękło jelito, zresztą chyba wtedy jej mówił jeszcze że wyznaczy termin do zabrania ją do szpitala- gdy rak był tak wielki że nie można było zwlekać!
3) do panów z karetki którzy z nerwowością w głosie bagatelizowali nasze napomnienia o raku i że nie wykryli że babcia ma zapalenie odszewnej i zabrali ją do szpitala bez lekarza dyzurującego w nocy
4) do pielęgniarek, które uspiły babcię bo jak mówiły "szalała, chciała iść do domu"- nic dziwnego, skoro ją bolało strasznie, pęknięte jelito a nikt jej nie pomagał, przez co przez godziny z jelit wylewało się na otrzewna i organizm się truł a nikt nic nie zrobił
Babcia w trumnie była jakaś taka opuchnięta, bardzo zmieniona na twarzy.

Babcia miała 74 lata, była silna, pracowałą w ogrodzie, rabała drewno, mając 20 lat zachorowała na reumatyzm, pół roku leżała w szpitalu, powstała wada niedomykalności zastawki, ówcześni lekarze przywieźli leki z argentyny i ja wyprowadzili z choroby. Miała do końca życia wadę serca ale nigdy z tym sercem nic się nie działo, nie chorowałą na nic. Brała leki, jeździła do pani dr. kardiolog która nawet śmiała się i mówiła jej, że nie da się zatruć lekami- babcia powiedziała jej, że wszystko co lekarze każą jej brac dzieli na mniejsze dawki i czuje się dobrze. Podczas menopauzy miała załamanie nerwowe, na widok jedzenia wymiotowała, nie jadła. Pewien psychiatra dał jej leki na nerwy i wyciagnął z tego, do końca życia chwaliła sie nam że nawet dłonie jej nie drgną gdy je wyciągała przed siebie, tak wyleczono jej nerwy.
I dopiero służba zdrowia rodem z XXI w. ją doprowadziła do śmierci....
Mój dziadek, jej mąż miał miazdżycę, przeczyszczano mu żyły, wstawiano stenty, przerwano jakąś żyłę, zadzwoniono wtedy do babci ze szpitala pytając ją o zgodę na natychmiastową operację otwarcia serca, zgodziła się. Udało się. Dziadek potem miał jechać do szpital rehabilitacyjno - kardiologicznego, na 2 tyg. na rehabilitacje, czuł się normalnie. Pojechał, po tygodniu przyszedł do nas policjant z wiadomością, że powiesił się w tamtejszym wc na pasku. Moja kuzynka pytała w tamty szpitalu o niego, ktoś jej mówił, że nie powiesił się, że zasłabł, upadł. Nie wiem czy kuzynka nie kłamała by babcię pocieszyć ale znajomy przed pogrzebem otwarł trumnę i nie widział śadów na szyi... Mamy żal że opieka w tamtym ośrodku była niewystarczająca, jeśli to prawda, że zasłabł, że nie pomogli mu od razu a potem zganili na niego, że się powiesił, ale tego co tam zaszło nikt nie potwierdzi...ani nie zaprzeczy...

Babcia żyła 3 lata po dziadku...
Tak wygląda opieka zdrowotna XXI wieku...

Paulusek

 
Posty: 433
Od: Pt wrz 02, 2011 9:45
Lokalizacja: powiat Poznański :)

Post » Pon mar 11, 2019 10:57 Re: (4) Mika(**), Tato(**), Mamunia(**), ból łzy i tęsknota.

Potem miesiącami zarówno o dziadku jak i o babci szukałam wyjaśnień w internecie, jakiegoś tropu co jest prawdą, co można było zrobić. Prawda jest taka, że nic nie da się zrobić. Umarłych nie postawimy na nogi. Niczego nie wskuramy. Pewien mężczyzna chce odszkodowania od szpitala chyba 2mln zł że zona nie zyje bo błędnie odczytano wyniki badań nowotworu, stwierdzono że nie ma, aona umarła, chyba nowotwór nerki- mama słyszała w tv i mi powiedziała. I co to da? Ona juz nie żyje. Boli ale taka prawda. Nie pozostaje nic innego tylko to przyjąć do wiadomości wiem z mamą jakie to trudne... prawdy dowieść się nie da w 100% w większości przypadków, bo lekarze to zamknięta społeczność a my zwykli ludzie nie znamy się tak jak oni na tym fachu i nie umiemy dociec prawdy...
Ostatnio edytowano Pon mar 11, 2019 10:58 przez Paulusek, łącznie edytowano 1 raz

Paulusek

 
Posty: 433
Od: Pt wrz 02, 2011 9:45
Lokalizacja: powiat Poznański :)

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: puszatek i 65 gości