Może na kastrację i szczepienie wczorajszych nabytków? Bo:
Święta, Święta i po Świętach…
W sumie niewiele odpoczęłam, bo niby weekend o jeden dzień dłuższy, ale obowiązki rodzinno-towarzyskie, przygotowania.. No Święta po prostu..
Adopcje - tuż przed Świętami - czarny Alain Lefevre. Święta spędził pod łóżkiem, teraz mam nadzieję, że wyszedł. A przed blokiem dwa wypasione kociska - nie zdążyłam sfocić - i kocie budki,. Miłe, prawda?
I Maniuś Bałucki.

*

*

Obie adopcje zabawne trochę - Maniuś poszedł do adopcji do starszego pana i 23letniej trikolorki na początku marca. Płakał w nocy, pan doszedł do wniosku, że jest bardzo nieszczęśliwy i kotek wrócił do p.Łucji, Pan cały czas martwił się o niego, dzwonił, dopytywał, a kiedy Maniuś chyba tydzień temu trafił do lecznicy usunąć ząbki i leczyć ropień w łapce - odwiedzał go codziennie. I w sobotę zabrał do siebie.
Alain Lefevre - pan rok temu wziął od nas Pako, po tygodniu zwrócił - mieszkał wtedy z pewna panią z dzieckiem, okazało się, że alergicznym. Teraz pan mieszka sam i już na żadne panie nie ma ochoty, koty kocha, zawsze miał w domu. No i…
Może skrytykujecie - ale kotom krzywda się nie stanie, w najgorszym razie wrócą do nas, a te adopcje to dla ich szansa - Maniuś kilkuletni i ponad roczny Alain nie są niestety super adopcyjne…
Potem kociaki z Łodzianki - dymek, ruda, rudy

*

*

Rudy sprytnie się schował, Patryk zjadł koleżance świąteczny sernik, Marchewka (z trzynastki) oswajała się na kolanach koleżanki, a Selera chyba muszę zacząć ogłaszać - trudny jest, ale zabawny, może znajdzie amatora..

*

*

*
Wczoraj już normalny młynek - Julianów, bardzo ciężarna kotka, jadę z łapką, ale kotka oswojona, złapana rękami, czeka na mnie w kontenerze. Przy okazji do lecznicy z Marchewką - na szczęście gula na szwie sterylkowym to raczej nie przepuklina, a odczyn, zastrzyk w gulę i w piątek kontrola.
Nie wiem, czy ta śliczna kotka nie trafi do nas na dt - szkoda jej na ulicę…

Na tym Julianowie jeszcze jakieś koty, ale karmiciele mocno niezorganizowani, nawet się nie znają. No i podobno jakiś długowłosy w strasznym stanie - podobno wyrzucony, bo stary. Pani od ciężarnej kotki ma zorientować się kto go karmi, spróbujemy złapać. Szkoda mi tych długowłosych - nie radzą sobie na wolności, wiele razy widziałam zbroję z filcu utrudniającą ruchy, paprzące się odparzenia na skórze…
A propos długowłosych - dotarła informacja, że w lesie rąbieńskim od tygodnia biega przepłoszony długowłosy kot... Karmią go, ale nie mogą zatrzymać, złapać się nie daje. Zawiozłam łapkę, obiecałam zabrać, ja się złapie. Złapał się o 22,40, jak z mokrą głową wychodziła z wanny… No to pojechałam z ta mokrą głową, zabrałam zapłakane i przemoczone niebieskookie cudo, zahaczyłam o lecznicę, sprawdziłam chipa - nie było, dla równowagi wetka wycięła jajeczka, a ja dredy. Miał sporo łysych miejsc na skórze - pewnie tam, gdzie mógł wyrwał sobie te dredy… Kochany jest, łagodny, gadający, spał w łóżku.

*

*

Jakby co - kot ma ogłoszenie o znalezieniu, chipa nie ma, ogłoszeń, że ktoś szuka - też nie znalazłam.
Rasa? Rąbieński leśny.
A jeśli kogoś jeszcze ciekawi moja spłuczka - to działa, po modyfikacji. Bo nie trzymała wody, dzwon się nie zamykał i cięgle ciekolo - a ja wodomierz mam, i liczyć niestety muszę. Więc zmodyfikowałam - dociążyłam kamykiem na druciku.
Niby mogłam reklamować, ale jakoś nie wierzę, by kolejna była lepsza.