Niestety mamy jednak zimę. I to srogą.
Cierpią zwierzęta, cierpię ja - fizycznie ( bo ja jak kot ciepłolubna) i psychicznie.
Moje podopieczne nawet nie chcą wychodzić do jedzenia. Długo wołam zanim wyjdą z budek czy altany.
Kilka nie pokazuje się wcale. Bardzo się o nie martwię. Może to robota lisa, która codziennie odwiedza posesję (ogród) w mojej pracy.
Na służewieckim cmentarzu znalazłam kocie zwłoki w budce.
A dziś rano wyczołgał się z legowiska Niuniek. Ledwo żywy i płaczący. Nie mam pojęcia co mu jest. Chwyciłam go i wpakowałam do kontenera. Dostał zastrzyk przeciwbólowy, bo myślę, że cierpi. Jak tylko szef mnie puści lecimy do weta.
Mróz słabsze zwierzaki kosi.

Nie dają rady.
Zawsze wczesną wiosną najwięcej strat w kotostanie.
Przepraszam za to bezsensowne pytanie. Kto wymyślił zimę???
