
Kilka dni temu zadzwoniła wieczorem pani doktor z lecznicy "Na Zwycięstwa" (było tam Sano) że chłopaki jej kotkę przynieśli. Świeżo wysterylizowaną. Przesłała zdjęcie. No i twarz kocia jakaś taka...no znajoma morducha. Ale skąd ja ją znam? (mam tak czasami względem ludzi, nad kotami nie szło mi się za często zastawnawiać) Poprosiłam o zdjęcie .... szwu. Golone tak jak w MEdvecie, ale szew jak w Boliłapce. Ot zagadka

Przerzuciłam zdjęcia kotów sterylizowanych - nic (jeszcze nie mam wszystkich, dopiero pod koniec mca miewam)
Zwoje pracowały dalej. Nic.
Na szczęście układ plamek i kropek mi się zgodził względem jednej kotki z "Poszukiwanych" Z tym, że wiedziałam, że kotka już zabrana z ulicy, ciachnięta i oddana. Skąd więc na ulicy?Było późnawo - dzięki Kasi i Ewie udało się ustalić kto zajął się kotką. Dziewczyna - sympatyczna i zaangażowana, zarzekała się, że kiedy pół godziny wcześniej była u dziadka to kotka tam była. A ja bym sobie dała pół ręki (nie jestem taką hazardzistką by całą) obciąć, że kot ten sam. Zresztą popatrzcie:


I co?
Okazało się, że to ta kotka
