Pani Basia dopiero dzis wrocila do Warszawy razem ze mna.
Z pania Grazynka zostaly dwie kotki, ktore sie nie daly zlapac.
Stan czesci kotow jest calkiem niezly. Oczywiscie sa zdezorientowane, ale jedza, spia, zalatwiaja sie i poddaja glaskaniu. Stan kilku jest niestety zly... nie doszly do siebie, sa zestresowane. Zostala tam z nimi jakas pani, ktora zalatwila do pomocy pani Basia. Ma za zadanie pilnowac zeby jadly, zwlaszcza te wcisniete w kat i glaskac je i odstresowywac.
Mam zdjecia, ktore pani Basia zrobila. Ale nie wiem czy znajde dzis sile, zeby je obrobic.
Jeden kot jest w strasznym stanie. Jak go pani Grazyna znalazla to mial okrutne zapalenie pluc i koci katar. Pewnie jest uczulony na leki a moze cos jeszcze mu jest bo sparchacial... pani Basia chce go leczyc u dr. Czerwieckiego.
Niestety nie pomoge jej w transporcie, bo woze autem moje koty
NIe weszlam na teren schroniska. Spekalam po wszystkich opowiesciach co moge do domu przywlec. A moje nieszczepione... bo nie ma ich kiedy zaszczepic - albo alergia albo choroby...
Pani Basia jeszcze raz sklada wszystkim podziekowania. To, ze znalazl sie ktos, kto chcial pomoc, kto wyciagnal reke, kto ja podtrzymywal na duchu, to, ze trzymalismy kciuki - to dla niej tak wiele znaczy. Zwlaszcza, ze zdarzalo sie jej juz, ze jak dzwonila do kogos to ten ktos zamaist powiedziec, ze nie moze pomoc - po prostu odkladal sluchawke...
Jutro sie zajme robieniem ogloszen.