Dziś rano byłam tam i szukałam, niestety Miziaka nie widziałam.
Według mnie park odpada, bo są tam tylko duże drzewa, żadnego krzaczka, pusta przestrzeń.
Niedaleko jest zaułek, gdzie działa jakaś karmicielka. Budki z miasta obłożone jakimiś płytami,
pewnie dla większej ochrony, ale trudno dopatrzeć czy są tam jakieś koty, bez rozebrania konstrukcji.
Miejsce myślę przyjazne dla kota, ale tam też go nie było.
Z jednej strony są domki jednorodzinne, często z własna małą, prywatną dżunglą.
Tam byłoby bardzo trudno szukać.
Myślę, że pomysł z wrzucaniem ulotek do skrzynek jest super, ale ludzie często wyrzucają je nie przeglądając,
więc przydałoby się jeszcze powiesić przy wejściach do klatek, na śmietnikach i gdzie jeszcze można.
Dobrze byłoby je zamknąć w foliowych koszulkach, bo tu codziennie leje.
W psiarzach jest ogromna siła, bo codziennie kilka razy przemierzają teren, niestety na kilka zaczepionych,
tylko jedna pani wiedziała, że gdzieś było ogłoszenie. Zmartwiła mnie też mówiąc, że jest tam sporo burych kotów
z obciętymi uszkami.
To co ja mogę doradzić, co według mnie może pomóc, albo zadziałać:
-ogłoszenia tak jak pisałam wyżej
-karmiciele
-rozdawanie ulotek w domkach jednorodzinnych
-zrobienie domku, choćby z ofoliowanego kartonu i codziennie o tej samej porze wystawianie obok jedzenia i wołanie kota
-pytanie ludzi, zwłaszcza dzieci często zauważą to co przeoczą dorośli
Ja mogę zapewnić, ze w przyszły weekend znów podjadę i będę szukać (postaram się zorganizować jeszcze parę osób)
Fotka domków kocich otoczonych płytami.
