Relacja pani Ani z adopcji Tonto i Maluszka
Kociaki szklarniowe Tonto i Maluszek mają wymarzony dom.
Wczoraj nasze maluchy odjechały z działki, przydarzyła im sie niesamowita
historia. Od miesiąca intensywnie szukaliśmy im domu. Jednak miały
wyjątkowego pecha do ludzi - szczególnie urocza czarnulka Tonto, po którą
zgłaszali się sami nieodpowiedzialni kandydaci( dla jednych była za mała,
dla innych za stara, a jedna pani chciała z niej zrobić zabawkę dla synka).
W szklarni robiło się coraz zimniej, nie pomagała już nawet puchowa
pierzynka. Pani Magda załatwiła miejsce w lecznicy dla
rekonwalescentki Maluszka, ale ja ciągle odwlekałam termin zawiezienia tam
kociczki. Pomimo zapewnień,że kici będzie w lecznicy dobrze, nie mogłam
wyobrazić sobie naszej rozpieszczonej kruszynki zamkniętej w klatce. No i
co będzie z samotną w szklarni moją ulubienicą Tonto? Ten problem spędzał
mi sen z oczu. Wreszcie w piątek zadzwonili ludzie z W.... że są
zdecydowani adoptować Maluszka i w sobotę mogą ją odebrać. Pojechaliśmy
całą rodziną na działkę i kiedy czekaliśmy na nowych opiekunów, wzięłam
Tonto na ręce i głośno użalałam się nad tym, że nikt jej nie chce. Kicia
słuchała bardzo uważnie. Wreszcie pojawili się nowi opiekunowie. Wyniosłam ze szklarni kociaki i Pani
wzięła na chwilę Tonto na ręce. Mała spryciula chyba wyczuła szansę na
odmianę losu, bo wtuliła się z całej siły i zaczęła mruczeć. Gdy ja
wypełniałam papiery adopcyjne Maluszka Tonto "uwodziła" dziewczynę. No i
stało się - pani powiedziała, że zabiera obydwie.Pan protestował,
przekonywał, podawał rozsądne argumenty, ale im glośniej Tonto mruczała,tym
słabiej protestował. W końcu było jasne - jadą obie! Pytałam się
kilka razy czy są pewni? Byli. Takiego szczęśliwego zakończenia tej
historii nie spodziewałam się. Pożegnaliśmy nasze podopieczne (szczególnie
ciężko było się rozstać z kiciami mojej nieocenionej Cioci, która kilka
razy dziennie karmiła, głaskała, podawała leki). Jestem pewna, że będą
szczęśliwe w nowym domu. Już mamy informacje, że małe świetnie
się aklimatyzują. Cieszę się, że dzięki kociakom spotkałam takich ludzi jak ich nowi opiekunowie