Mieszkam w bloku, miałam kiedyś piękną burą koteczkę, która wychodziła. Wieś, niby żadnych większych zagrożeń zdałoby się sądzić. Kotka została kopnięta przez jakiegoś skur... i niestety po nieudanej walce o nią musieliśmy podjąć "tą" decyzję
Obecnie mam kotkę, którą znalazłam głodującą na śmietniku, miała ok. 2 miesiące. Kotka od małego ma nietolerancję pokarmową (zboża, kurczak) więc możesz sobie wyobrazić jak się z niej lało (dosłownie) gdy na owym śmietniku znalazła i zjadła np. chleb. Wzięłam, ogarnęłam, miesiącami prowadziłam dietę eliminacyjną, pilnowałam aby pies, który z nami mieszka nie zeżarł. Postanowiłam już wtedy, że kotka NIGDY bez opieki nie wyjdzie poza teren mieszkania.
Kitka niedługo będzie miała 2 lata, jest zdrową, piękną, czarną Królową domu. I mimo, że nie wychodzi i praktycznie całe życie nie miała towarzystwa kotów (czasami jakiś tymczas) to nie uważam, że jest nieszczęśliwa. Baaa, mam nawet dowody na to, że jest szczęśliwa. Mogę pokazać Ci jak aportuje myszki, pokazać zdjęcia zadowolonego lub rozbrykanego kota, jak fajnie dogadywała się z kotami, które u nas tymczasowo mieszkały.
Nigdy, przenigdy nie wypuszczę kota bez opieki. Wystarczył ten jeden raz, te próby ratowania, przepłakane noce i bezsensowna śmierć kota spowodowana naszą głupotą - niestety.
Warto zastanowić się nad wypuszczaniem kota "samopas" nawet i 10 razy zanim przez brak przewidywania i wyobraźni zrobi się z niego kalekę lub po prostu doprowadzi do jego śmierci.



