Esperanza niestety nie ma nadal domu, nawet tymczasowego. Na razie opiekuje się nią Pani, która pracuje w lecznicy, ale to nie jest dobre miejsce dla niej. Nie widzę nadal dla niej szansy jeżeli nie znajdzie się dom, który ją przygarnie i będzie potrafił się zaopiekować. Kotka jest pełna życia, już znacznie lepiej chodzi, qpala robi do kuwetki, ale niestety trzeba ją odsikiwać, bo sama nie potrafi.
Niestety ten sezon nas nie ominął i mamy znowu kociaki. W ub. tygodniu zadzwoniła do nas pani, która dokarmia koty na jednym z podwórek. Większość to kotki, które jak to bywa z natury zaczęły się rozmnażać. W tym momencie pani się zorientowała, że nie da rady takiego stada karmić. Pojechałam z Adą na to podwórko i od tej chwili widok kociąt pod samochodami spędzał nam sen z powiek. Była tam też jedna kotka, która się dopiero co okociła. Miałam nadzieję, że jeszcze dorwę ślepy miot jednak się spóźniłam. Jedno kocie padło, a drugie gdzieś przeniosła. Sama przychodzi na jedzenie wieczorem i potem znika między garażami. Przypuszczalnie to jedno kocie jeszcze żyje, ale kotka jest w kiepskiej formie. Ma straszny kk. To młoda kotka, prawdopodobnie nie ma jeszcze roku. Następna kotka na tym podwórku jest oswojona przez ludzi i do karmicielki podchodzi. Ma dwa maleństwa. W ub. tygodniu były jeszcze trzy, ale jedno gdzieś zginęło. Chodziła i je szukała, ale kocie się nie znalazło. Prawdopodobnie zakończyło żywota pod jakimś samochodem, bo jak na złość kocięta obrały sobie miejsce bytowania na terenie zakładu samochodowego, który jest obok tego podwórka. Wczoraj udało nam się złapać jedno kocie.


Niestety drugie uciekło pod bramę do tego zakładu i się już nie pokazało. Kotki nawet nie próbowałyśmy łapać, żeby kociaka nie zostawić samego.
Niestety ten którego mamy bardzo tęskni i strasznie mi go żal. Dziś ponownie próbowałyśmy łapać. Kotka troszeczkę przy naszej pomocy weszła do transporterka, ale kociak mimo iż długo kręcił się koło klatki, do niej nie wszedł. Musiałyśmy kotkę wypuścić, bo bałam się i koteczka. Gdybym była pewna, że jutro go złapię, to bym kotkę zabrała, ale nie mam takiej pewności.
Za to kolejnego kociaka od innej kotki złapałam na .......samochód

Tzn. kociak sam wszedł do samochodu, co było zupełnie nie zamierzone. Myślałam już, że tam zamieszka, bo nie umiałyśmy go złapać, żeby włożyć do transporterka, a żal było wypuścić. Jednak po drobnych utarczkach udało się go złapać.


Nie wiem co to jest, bo dzik straszny i jak tylko będzie szło go już ciachnąć, to tak zrobimy i wypuścimy. Jeżeli nie zechce się mu wyjść na ulicę to ma szansę na przeżycie.

To też wczorajszy nabytek. Bawiły się nim koty. Gołąb ma złamane skrzydło. Z uwagi na nasze koty, gołąb przebywa obecnie w domu u weta
Na tym zakoconym podwórku jest jeszcze do pilnego złapania ciężarna kotka. Mam nadzieję, że jutro uda mi się znowu wybrać na łapankę i coś złapać

Biedne tylko moje koty, bo wracam do domu przed północą.
Jak by tego wszystkiego było mało to wróciły do nas koty od Sabiny. Oby dwa. Pies się nie dał przekonać do nowych lokatorów. Jedyny pożytek z tego chwilowego domu był taki, że koty są już odczyszczone z wszelakich pasożytów na nich bytujących. No i oczywiście są śliczne :



Idę spać, bo padam na ryj
