Dzięki za pamięć i przepraszam za niebyt tak długi. Ostatni miesiąc to jakiś totalny kołowrotek.
Młoda Bruni powoli sie oswaja. Częściej wychodzi na pokoje. W towarzystwie moich kotów czuje się dobrze i umie sobie znaleźć wśród nich miejsce. Jest po dwóch szczepieniach i w przyszłym miesiącu planuję sterylizację, bo panna już zarujkowała. Oto ta kolejna czarna plamka z bursztynowymi oczkami w moim domu

Natomiast największy problem jest z tą starsza koteczką Szeri, zabraną od pijaków. Ciężko z nią wyjść na prostą. Kiedy już wydawało się, że jest lepiej to pojawiało się coś nowego. Nużyca, psychiczne wygryzanie sobie sierści a potem wylizywanie rany do krwi / w końcu chodziła z zakręconym bandażem na brzuchu i wtedy dopiero pozwoliła ranie zagoić się, potem atak kataru ale takiego ropnego, że juz zastanawiałam się czy przeżyje. Teraz jest lepiej / od 3 tygodnie na antybiotyku/ ale zrobił się krwiak w uchu i ucho zamieniło się w bąbel a kotka znów je drapała. Czekam teraz na wchłonięcie się krwiaka, bo doszłyśmy z panią weterynarz do wniosku, że nie ma sensu męczyć jej zakładaniem drenów na ucho i trzymaniem jej w kołnierzu. Teraz ucho się trochę obkurczyło i takie lekko zniekształcone już pozostanie ale może w końcu kita wyjdzie z tych wszystkich nieszczęść. Planuję po kuracji antybiotykowej potraktować ją Zylexisem. Może ją to trochę wzmocni. Na szczęście test na FIV i FELV ujemny

Tak więc na nudę nie narzekałam. Niedzielne wizyty u veta nie należały do rzadkości. Zapewnienie sobie spokoju i wygody chyba nie leży w mojej naturze.