Coś mnie ciotka zwodzi za nos, to już któryś dzień wysyła
Miszka chyba się czegoś przestraszyła na ostatnim spacerku, chociaż nie wiem kiedy i jak. Bo dziś nie dało rady z nią wyjść. Stawała w drzwiach, warczała - cofała się. Warczała z daleka. Cała była nabuzowana, ale nie jako zła - tylko właśnie przestraszona.
Wzięłam na ręce, wtuliła się z mocno bijącym serduszkiem... wyszłyśmy kawałek dalej, gdzie na ostatnim spacerku turlała się w słońcu po ziemi... poburczała sobie pod noskiem i puszczona na ziemię - nisko, z brzuchem przy ziemi wróciła pędem do domu
Nie wiem co się stało, ale jakoś spacer jej nie podszedł zupełnie. A tak je lubiła...
Ale za to Trawiasta Mysz została zamordowana pernamentnie i kilkakrotnie dla pewności. Jak ona się turla, jak wywija, wszystkimi łapami strzela
I dziś dała się trochę więcej pomiziać po brzuszku. Ja w ramach rekompensaty dałam się trochę pogryźć po rękach - coś za coś w końcu
