Mało kto do Antosia zagląda, ale co mi tam

I tak
se popisze 
Antoś jest wreszcie zupełnie zdrowy, pozbawiony życia wewnętrznego i dwukrotnie zaszczepiony. Uffff.... Przed nami jeszcze kastracja. Chłopak ma się dobrze, tylko czasem nudzi mu się samemu. Łobuz z niego straszny - codziennie trzeba wieszać firanki

Bardzo spodobała mu się zabawa w kradzież butów - wygląda rozkosznie, gdy z dzikim wzrokiem biega po mieszkaniu ciągnąc za sznurówkę but prawie jego rozmiarów

Oprócz tego rozkochał mnie w sobie na amen. Jest najcudowniejszym kotem na świecie, nigdy nie poznałam futerka o tak wspaniałym charakterze. W związku z tym wbrew swoim planom i zdrowemu rozsądkowi nie oddam go nikomu

Na swoje usprawiedliwienie mogę napisać tyle, że nie zniosłabym już chyba rozstania, jest członkiem rodziny, za mocno go kocham
Pewna forumowiczka podsumowała to dziś błyskotliwie słowem "wpadka" - to w 100% prawda

Absolutnie nie planowałam kota, początkowo też absolutnie nie planowałam kota - rezydenta. Antoś miał to wszystko gdzieś i pokrzyżował mi plany, wszystko się zmieniło...
A o to - MOJE

cudo - naukochańsze, najwspanialsze i najcudniejsze

