Spróbuje jutro jeszcze raz porozmawiac z pania

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
janna019 pisze:TOZ szukałby domów przez ogłoszenia albo nawiązując kontakty z fundacjami czy stowarzyszeniami czyli to samo co każdy przeciętny miłośnik zwierząt.
janna019 pisze:Teoretycznie tak ale tylko w przypadku nowo zasiedlanego miejsca, budynku, osiedla, gdzie w chwili zakupy w/w wymogi będą okroślone przy zawieraniu umowy i z zaznaczeniem, że każdy kolejny nabywca jest również zobligowany do przestrzegania tych reguł, wtedy albo kupujesz mieszkanie albo nie.
janna019 pisze:Inaczej ma się to do budynków istniejących np. bloki spółdzielni które już są zamieszkane, nie można wprowadzić zarządzeń tego typu ponieważ poniekąd byłoby to działanie prawa wstecz
MariaD pisze:janna019 pisze:Teoretycznie tak ale tylko w przypadku nowo zasiedlanego miejsca, budynku, osiedla, gdzie w chwili zakupy w/w wymogi będą okroślone przy zawieraniu umowy i z zaznaczeniem, że każdy kolejny nabywca jest również zobligowany do przestrzegania tych reguł, wtedy albo kupujesz mieszkanie albo nie.
Niekoniecznie. Zamiany w regulaminie mojego bloku z lat 60-tych ubiegłego wieku ulegały zmianie na przestrzeni lat.
I lokatorzy mieszkający od początku (w tym ja) musieli je przyjąć do stosowania.
Oczywiście, nie dotyczyły ograniczania liczby zwierząt.janna019 pisze:Inaczej ma się to do budynków istniejących np. bloki spółdzielni które już są zamieszkane, nie można wprowadzić zarządzeń tego typu ponieważ poniekąd byłoby to działanie prawa wstecz
Nie, to nie jest działanie prawa wstecz. Można zastrzec, że ta liczba zwierząt jaka jest w dniu wejścia regulaminu w życie nie może się zwiększać a jedynie zmniejszać do ustalonego limitu. A nowi siłą rzeczy muszą się dostosować lub szukać mieszkania gdzieś indziej.
Przy mieszkaniach w kamieniach będących własnością prywatną praktycznie właściciel może narzucić co chce byle byłoby to zgodne z prawem. I nie podoba się - szukaj sobie innego mieszkania.
Tak robią podnosząc dowolnie czynsze.
vega013 pisze:MariaD pisze:janna019 pisze:Teoretycznie tak ale tylko w przypadku nowo zasiedlanego miejsca, budynku, osiedla, gdzie w chwili zakupy w/w wymogi będą okroślone przy zawieraniu umowy i z zaznaczeniem, że każdy kolejny nabywca jest również zobligowany do przestrzegania tych reguł, wtedy albo kupujesz mieszkanie albo nie.
Niekoniecznie. Zamiany w regulaminie mojego bloku z lat 60-tych ubiegłego wieku ulegały zmianie na przestrzeni lat.
I lokatorzy mieszkający od początku (w tym ja) musieli je przyjąć do stosowania.
Oczywiście, nie dotyczyły ograniczania liczby zwierząt.janna019 pisze:Inaczej ma się to do budynków istniejących np. bloki spółdzielni które już są zamieszkane, nie można wprowadzić zarządzeń tego typu ponieważ poniekąd byłoby to działanie prawa wstecz
Nie, to nie jest działanie prawa wstecz. Można zastrzec, że ta liczba zwierząt jaka jest w dniu wejścia regulaminu w życie nie może się zwiększać a jedynie zmniejszać do ustalonego limitu. A nowi siłą rzeczy muszą się dostosować lub szukać mieszkania gdzieś indziej.
Przy mieszkaniach w kamieniach będących własnością prywatną praktycznie właściciel może narzucić co chce byle byłoby to zgodne z prawem. I nie podoba się - szukaj sobie innego mieszkania.
Tak robią podnosząc dowolnie czynsze.
Czy w ogóle ktokolwiek, z wyjątkiem właścicieli prywatnych (u których się wynajmuje mieszkania), ma prawo decydować ile zwierząt trzymam w moim mieszkaniu? Moje mieszkanie to moja własność i nikomu nic do tego, co w nim robię, o ile nie zakłócam porządku publicznego. Co to znaczy "albo kupuję mieszkanie albo nie"? Jeżeli chcę kupić mieszkanie o danej lokalizacji, to nikt nie ma prawa mi narzucić, ilu zwierzętom wolno ze mną mieszkać. Wspólnoty nie są państwem w państwie i nie mają prawa ingerować w moje prywatne życie. To dokładnie tak, jakbym kupowała samochód i w umowie miała zastrzeżenie, że nie wolno mi przewozić w nim owoców lub karmy dla zwierząt. Zresztą - nikt ze wspólnoty nie ma prawa wejść do mojego mieszkania, żeby sprawdzić, czy na pewno mam tyle zwierząt, ile przewiduje umowa. A jeżeli nawet ktoś zauważy, że mam więcej (np. w umowie mam pozwolenie na 3, a mieszkam z pięcioma kotami) to co mi może zrobić? Nie zabierze mi mojego własnego mieszkania. Poda do sądu? I co napisze w pozwie? Że wnosi, żeby sąd zmniejszył liczbę zwierząt? Sąd może zmusić mnie, żebym pozbyła się 2 kotów, jako nadprogramowych? To bez sensu.
janna019 pisze:Teoretycznie tak ale tylko w przypadku nowo zasiedlanego miejsca, budynku, osiedla, gdzie w chwili zakupy w/w wymogi będą okroślone przy zawieraniu umowy i z zaznaczeniem, że każdy kolejny nabywca jest również zobligowany do przestrzegania tych reguł, wtedy albo kupujesz mieszkanie albo nie.
joshua_ada pisze:No niezupełnie "wolnoć Tomku z swoim domku". Możesz w nim robić wszystko co nie łamie prawa. Jeśli łamiesz ustawę o ochronie zwierząt bądź ustawę, która mówi o uciążliwości dla innych lokatorów (jest taki przepis, ale już nie pamiętam gdzie) to już nie jest kwestia tylko "mój dom, moje koty" ale łamiesz już prawo. W przeciwnym razie możnaby we własnych czterech kątach uprawiać gwałty, przemoc fizyczną, maltretowanie dzieci czy hodowlę marihuany. Jeśli istnieje możliwość przestępstwa, organy ustawowe mogą wkroczyć z interwencją bez względu na to, że dom jest własnością itd.
Skupmy się może na sytuacjach patologicznych. Na stricte kolekcjonerstwie. Wątek znów zbacza na "ilość kotów na metraż" - a przecież to nie wszystko. To jeden z punktów, którego ominąć nie można(!) i - owszem - jest on już niepokojący*. Ale wg tego, co cytuje w pierwszym poście Zofia&Sasza, do kolekcjonerstwa trzeba spełnić jeszcze kilka warunków.
* w mojej ocenie to jakby porównać pracowników nadmiernie stłoczonych w tzw. open boxach, bez możliwości wychodzenia z tego pomieszczenia na kawę, na lunch, etc. zmuszonych do przebywania tam 24 godz. na dobę!!! Bo tak można porównać zagęszczenie kotów i wpływ zagęszczenia na psychikę.
Fredziolina pisze:janna019 pisze:Teoretycznie tak ale tylko w przypadku nowo zasiedlanego miejsca, budynku, osiedla, gdzie w chwili zakupy w/w wymogi będą okroślone przy zawieraniu umowy i z zaznaczeniem, że każdy kolejny nabywca jest również zobligowany do przestrzegania tych reguł, wtedy albo kupujesz mieszkanie albo nie.
Nie bardzo rozumiem o czym Ty piszesz![]()
Developer na mocy aktu notarialnego przenosi własność nieruchomości na rzecz kupującego i w tym momencie nie ma określonych żadnych reguł korzystania z tej nieruchomości.
Developer po przekazaniu nieruchomości do użytkowania ma 12 m-cy na podpisanie umowy z Zrzędzącą Wspólnoty.
Zasady korzystania z nowo zakupionego mieszkania są określone w regulaminie Wspólnoty Mieszkaniowej.
Ten regulamin sporządza Zarządca nieruchomości, a nie Developer
ossett pisze:Lud miejski w Polsce w większości nienawidzi kotów.
Im 'lepsza" dzielnica tym jest gorzej.
Każdy kto naprawdę w praktyce pomaga kotom musiał to zauważyć.
Często nawet jeden kot niezakłócający porządku publicznego w żaden sposób jest solą w oku, o ile zostanie dostrzeżony.
Gdyby obowiązywała ustawa o dopuszczalnej ilości kotów ruszyłaby lawina skarg i donosów.
Patologiczne przypadki i tak by się zdarzały, a generalnie los zwierząt by się wcale nie poprawił, natomiast opiekunowie kotów (bo psy jakoś bardziej są lubiane i sama myśl, że w jakimś mieszkaniu jest pies, tak bardzo ludziom nie przeszkadza). A co musiałaby przeżywać osoba biegająca często z kocim kontenerkiem do lekarza, to wolę nie myśleć nawet. I bez takiej ustawy często jest napiętnowana.
Nie tędy droga.
Anka pisze:ossett pisze:Lud miejski w Polsce w większości nienawidzi kotów.
Im 'lepsza" dzielnica tym jest gorzej.
Każdy kto naprawdę w praktyce pomaga kotom musiał to zauważyć.
Często nawet jeden kot niezakłócający porządku publicznego w żaden sposób jest solą w oku, o ile zostanie dostrzeżony.
Gdyby obowiązywała ustawa o dopuszczalnej ilości kotów ruszyłaby lawina skarg i donosów.
Patologiczne przypadki i tak by się zdarzały, a generalnie los zwierząt by się wcale nie poprawił, natomiast opiekunowie kotów (bo psy jakoś bardziej są lubiane i sama myśl, że w jakimś mieszkaniu jest pies, tak bardzo ludziom nie przeszkadza). A co musiałaby przeżywać osoba biegająca często z kocim kontenerkiem do lekarza, to wolę nie myśleć nawet. I bez takiej ustawy często jest napiętnowana.
Nie tędy droga.
Podpisuję się.
Podejrzewam, że część wspólnot, i to wcale nie jakaś marginalna, zwłaszcza z tych tzw "lepszych" dzielnic i osiedli z entuzjazmem uchwaliłaby ograniczenie ilości posiadanych zwierząt, zwłaszcza kotów, kto wie, czy czasem nie do jednego. Co z resztą? A zbieractwo i tak by się oparło i istniało. Tak jak wbrew wszystkiemu istnieje alkoholizm i wszelkie inne patologie. Od czasu do czasu odbyłaby się jakas spektakularna akcja odebrania nadmiaru kotów, trochę analogiczne, jak od czasu do czasu dowiadujemy się o odebraniu komuś dzieci, wcale nie koniecznie tym, którym odebrać należałoby w pierwszym rzędzie.
No i nie ukrywajmy, przy takich przepisach duża część uczestników naszego forum też miałaby kłopoty, bo ileż u nas kilkakrotnie zakoconych? Wcale nie podpadających pod zbieractwo.
Nie, nie podoba mi się kierunek, w jakim część uczestników tego wątku oscyluje.
Chyba powinno tu chodzić o to, jak nie dopuścić do sytuacji patologicznego zbieractwa, a nie, jak drastycznie ograniczyć możliwość posiadania zwierząt, co szczególnie razi wobec np. tego co widnieje w podpisie joshuy-ady o 100 tys bezdomnych zwierząt.
A co do metrażu i ilości zwierząt na metr - to też nie jest zawsze tak samo. Bo np. co innego kilka młodych, szalejących kotów, a co innego ta sama ilość spokojnych, drzemiących przez większość czasu seniorów. U mnie w kawalerce do nie dawna było 6 kotów (Gabi odeszła), gdy ktoś przychodził, ludzie wręcz pytali, gdzie te koty są, one mają swje ulubione półki, szafy, zakątki, niemal znikają, chyba, że czekają na posiłek. Ale to właśnie starsze zwierzęta.
Zofia&Sasza pisze:Anka pisze:ossett pisze:Lud miejski w Polsce w większości nienawidzi kotów.
Im 'lepsza" dzielnica tym jest gorzej.
Każdy kto naprawdę w praktyce pomaga kotom musiał to zauważyć.
Często nawet jeden kot niezakłócający porządku publicznego w żaden sposób jest solą w oku, o ile zostanie dostrzeżony.
Gdyby obowiązywała ustawa o dopuszczalnej ilości kotów ruszyłaby lawina skarg i donosów.
Patologiczne przypadki i tak by się zdarzały, a generalnie los zwierząt by się wcale nie poprawił, natomiast opiekunowie kotów (bo psy jakoś bardziej są lubiane i sama myśl, że w jakimś mieszkaniu jest pies, tak bardzo ludziom nie przeszkadza). A co musiałaby przeżywać osoba biegająca często z kocim kontenerkiem do lekarza, to wolę nie myśleć nawet. I bez takiej ustawy często jest napiętnowana.
Nie tędy droga.
Podpisuję się.
Podejrzewam, że część wspólnot, i to wcale nie jakaś marginalna, zwłaszcza z tych tzw "lepszych" dzielnic i osiedli z entuzjazmem uchwaliłaby ograniczenie ilości posiadanych zwierząt, zwłaszcza kotów, kto wie, czy czasem nie do jednego. Co z resztą? A zbieractwo i tak by się oparło i istniało. Tak jak wbrew wszystkiemu istnieje alkoholizm i wszelkie inne patologie. Od czasu do czasu odbyłaby się jakas spektakularna akcja odebrania nadmiaru kotów, trochę analogiczne, jak od czasu do czasu dowiadujemy się o odebraniu komuś dzieci, wcale nie koniecznie tym, którym odebrać należałoby w pierwszym rzędzie.
No i nie ukrywajmy, przy takich przepisach duża część uczestników naszego forum też miałaby kłopoty, bo ileż u nas kilkakrotnie zakoconych? Wcale nie podpadających pod zbieractwo.
Nie, nie podoba mi się kierunek, w jakim część uczestników tego wątku oscyluje.
Chyba powinno tu chodzić o to, jak nie dopuścić do sytuacji patologicznego zbieractwa, a nie, jak drastycznie ograniczyć możliwość posiadania zwierząt, co szczególnie razi wobec np. tego co widnieje w podpisie joshuy-ady o 100 tys bezdomnych zwierząt.
A co do metrażu i ilości zwierząt na metr - to też nie jest zawsze tak samo. Bo np. co innego kilka młodych, szalejących kotów, a co innego ta sama ilość spokojnych, drzemiących przez większość czasu seniorów. U mnie w kawalerce do nie dawna było 6 kotów (Gabi odeszła), gdy ktoś przychodził, ludzie wręcz pytali, gdzie te koty są, one mają swje ulubione półki, szafy, zakątki, niemal znikają, chyba, że czekają na posiłek. Ale to właśnie starsze zwierzęta.
Tak, ale przy 6 kotach w kawalerce (tyle mam) to jest w dalszym ciągu co najmniej 4-6 m.kw. na kota...
Fredziolina pisze:Zofia&Sasza pisze:Anka pisze:
Podpisuję się.
Podejrzewam, że część wspólnot, i to wcale nie jakaś marginalna, zwłaszcza z tych tzw "lepszych" dzielnic i osiedli z entuzjazmem uchwaliłaby ograniczenie ilości posiadanych zwierząt, zwłaszcza kotów, kto wie, czy czasem nie do jednego. Co z resztą? A zbieractwo i tak by się oparło i istniało. Tak jak wbrew wszystkiemu istnieje alkoholizm i wszelkie inne patologie. Od czasu do czasu odbyłaby się jakas spektakularna akcja odebrania nadmiaru kotów, trochę analogiczne, jak od czasu do czasu dowiadujemy się o odebraniu komuś dzieci, wcale nie koniecznie tym, którym odebrać należałoby w pierwszym rzędzie.
No i nie ukrywajmy, przy takich przepisach duża część uczestników naszego forum też miałaby kłopoty, bo ileż u nas kilkakrotnie zakoconych? Wcale nie podpadających pod zbieractwo.
Nie, nie podoba mi się kierunek, w jakim część uczestników tego wątku oscyluje.
Chyba powinno tu chodzić o to, jak nie dopuścić do sytuacji patologicznego zbieractwa, a nie, jak drastycznie ograniczyć możliwość posiadania zwierząt, co szczególnie razi wobec np. tego co widnieje w podpisie joshuy-ady o 100 tys bezdomnych zwierząt.
A co do metrażu i ilości zwierząt na metr - to też nie jest zawsze tak samo. Bo np. co innego kilka młodych, szalejących kotów, a co innego ta sama ilość spokojnych, drzemiących przez większość czasu seniorów. U mnie w kawalerce do nie dawna było 6 kotów (Gabi odeszła), gdy ktoś przychodził, ludzie wręcz pytali, gdzie te koty są, one mają swje ulubione półki, szafy, zakątki, niemal znikają, chyba, że czekają na posiłek. Ale to właśnie starsze zwierzęta.
Tak, ale przy 6 kotach w kawalerce (tyle mam) to jest w dalszym ciągu co najmniej 4-6 m.kw. na kota...
nie jest,
chyba, że mebli nie masz
iceangel pisze:a gdzie w takim rozwiązaniu dobro kotów? załóżmy, że spółdzielnia/wspólnota wyrzucają kolekcjonera. Zostaje 80 kotów. Co z nimi? Bądźmy szczerzy jest problem z rozlokowaniem jednego miotu a co zrobić z 80 kotami w różnym stanie i wieku? Teraz każdy może zadeklarować pomoc, ale jak przyjdzie co do czego to koty ucierpią na tym najbardziej. Za to kolektywna miau świadomość będzie szczęśliwa, że pozbawiła kolekcjonera lokum.
MalgWroclaw pisze:Ciekawe, że zawsze awantura "na całą Polskę" rozlega się wtedy, kiedy jest już 30, 40... 80 kotów. A co zrobiłby TOZ, gdyby do nich zadzwonić i poprosić o pomoc w rozdaniu 60 kotów dorosłych, które nie mogą trafić do schroniska, bo potrzebują prawdziwych domów? Bardzo jestem ciekawa, jak TOZ pomógłby człowiekowi proszącemu o pomoc.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 67 gości