Proszę państwa, mamy w domu cyrkowca, akrobatę! to kot, który bez wątpienia powinien podjąć pracę jako alpinista. Hop, siup, i już na najwyższym szczycie szafy. Co tam półki, co tam wysokość, dla kota, który nie boi się niczego. Wchodzi, coraz wyżej i wyżej. Skacze z półki na półkę. Gdyby miał flagę, to z pewnością wbił by ją w półkę, żeby zakomunikować całemu światu, że on tu był, jest i będzie. Ale musi mu wystarczyć zazdrosne spojrzenia kotów, kiedy Cukierek spogląda na nie z góry, z uśmieszkiem na twarzy i dumą, wymalowaną na twarzy. Zapada cisza, nagle z pokoju słychać ciche łup, stuk, to Cukierek schodzi z szafy, żeby zejść na ziemię z podniesionym ogonkiem.
Z Kayem było jeszcze gorzej. O łapaniu za kark, mogłam zapomnieć...
Kama, przecież nie twierdzę, że zmyślasz. Napisałem tylko co wiem o Buce z moich obserwacji. W ciągu tych weekendów Buka kilka razy zsikała się przy mnie. Ze trzy razy w lecznicy lub w drodze do lecznicy (czyściłem po niej kontenery i nic nie zauważyłem) i raz w kociarni, gdy próbowałem ją pogłaskać siedzącą w kącie szafki. Wówczas zsikała się obficie i też nie wyglądało to podejrzanie.
A kiedy siusiała się przy tobie ostatni raz? może mineło trochę czasu. Ja też nie twierdzę że zmyślasz, ale najlepszy kontakt ma osoba, który jest z kotem na codzień, i nie kilka godzin, tylko trochę więcej. Co prawda, nie siedzę w domu 24h/d. Ale tutaj zawsze ktoś jest. A po tym co zobaczyłam w kuchni, jestem przekonana że Buce coś się przyplątało. Uwierz mi, miałam trochę kotów w domu, i żaden z nich nie miał moczu o takiej barwie. Fakt, złapałam ją trochę za wcześnie, bo najpierw powinnam ją uspokoić głaskaniem, mój błąd. Ale kiedyś powiedziałeś mi że Wasza wetka łapie Bukę w rękę, więc też chciałam ją złapać, bo myślałam że jest przyzwyczajona do łapania.