Kochane dziewczyny wszystkie wspierające nas przez cały czas!!!!!
Mam nadzieję, że mogę odwołać katastrofę!!!!!!
Zdaje się, że problemy Niuni mają jednak - na szczęście!!! - podłoże psychologiczne... Piszę o ironio na szczęście, bo po tych wszystkich diagnozach i domysłach, które dzisiaj usłyszałam w ciągu dnia i sama sobie już też niestety dopowiedziałam, spodziewałam się już wszystkich potwornych rzeczy....
Dzisiaj w naszej lecznicy była wetka, która działa zawsze na mnie kojąco - stwierdziła, że skoro Niunia zachowuje się przez cały czas normalnie - czyli je, pije, qupkuje, bawi się, mizia i mruczy - to nie jest kotem bardzo ciężko chorym. Po prostu - tylko

- nie siusia. I trzeba znaleźć przyczynę tego nie siusiania.
Dzisiaj przyszły już wyniki moczu - są bez zarzutu, nie ma najmniejszych podejrzeń o kamicę czy inne atrakcje. Koteczka nie ma temperatury, zaburzenia czucia w nóżkach to prawdopodobnie następstwo sedacji, napady lękowe mogą podobno stanowić reakcje bólowe, albo - i to trochę niepokojące - są rodzajem zwiastunów przedpadaczkowych (ale to nawet już mnie dzisiaj nie przeraziło).
Decyzja wetki była taka - jutro na czczo badnia krwi i testy FIV/FELV dla pewności, dzisiaj zastrzyk z Furosemidu, długie rozmasowanie brzuszka, zmiana żwirku na najzwyklejszy, do którego Niunia była przyzwyczajona (bo nasz do qupy może dobry, ale do sioooo już nie koniecznie

) - i czekamy na efekt.
No i efekt był po 0,5 godzinie od powrotu z lecznicy!!!!!

Nasiusiane do kuwetki!!!!!!!!!!!
Zobaczymy, co będzie jutro, ale dzisiejszy wieczór w porównaniu do wczorajszego jest cudny, piękny, spokojny, relaksujący, wspaniały...!!!!
W podziękowaniu za wsparcie parę wieczornych zdjęć Niunieczki przekochanej:



