
Wołowinka mielona ze sklepu błe (i Tifany, i Dior są tego samego zdania)
ale wołowinka jak dla człowieków (wymawiać ze Shrek'owym akcentem) aaa to już zupełnie inna historia.
Jak pan przepuści ją przez maszynę szatkującą (Dior niestety ciut ma problemy z rozgryzaniem i rozdzielaniem paszczowo jedzenia) to już jest cacy.
Jednakże ostatnio kupiłem całkiem fajne ćwiartki kuraka, takie jak sam bym sobie chętnie na grill położył a tu klops.
Mięso średnio odchodzi od kości a wiedząc, ze Dior średnio radzi sobie z gryzieniem stwierdziłem, że je trochę podgotuję (w mikro

Podgotowałem i poszatkowałem -było średnio ale jakoś weszło (z namowami).
Trzymając się wskazówek naszej wdzięcznej Pani-Wet podawałem wołowinę by kurak bardziej się zmroził -by można było podać bezpiecznie. Więc milusińscy przez chyba 3 dni szamali ową wołowinę
Nie było najmniejszych problemów z jedzeniem, nie bawiły się kotecki w decentów i profesorów chlewików jeno zajadały aż huczało a i miski odbierałem wylizane do czysta.
Dziś z rana podałem rozmrożonego i ugotowanego kuraka, oddzielonego od kości i pokrojonego w kosteczkę... PTyśka trochę zjadła Dior skubnął i poszedł się powylegiwać na słońcu wpadającym przez okno.
W ciągu dnia jedzenie zniknęło po trochu ale widziałem, ze Książe Dior woli suche, jedynie waćpanna PTyśka skubała kurę.
Teraz wieczorem podałem kolejną porcję kutaka... no takiej obrazki to mi kot jeszcze nie strzelił.
PTyśka zjadła ciut ale Książe obejrzał sie na mnie z wyrzutem i jego oczy mówiły: "czy ty jesteś ślepy? przecież z rana wyraźnie mówiłem,z e TEGO jadł nie będę! skąd więc tutaj kolejna porcja tego paskudztwa! błe" po czym po wygłoszeniu owej kwestii podszedł do drzwi kuchni i pokazał co o panu sądzi zadzierając wysoko ogon na duży pokój (zwany salonem -co zwiększa jego objętość o ok 15%).
Wpatrywał się w blat "jadłodajni kociej" w kuchni a tu nic...
Obejrzał sie raz by powiedzieć: "jeśli dasz mi coś innego to nie będę się fochał!".
Wielce był uradowany jak kroki moje skierowały sie do kuchni jednakże jak okazało się to jedynie pozmywaniem po "kociej działalności" jego wzburzenie było na prawdę przeogromne.
Teraz, jak to piszę to czuję jego piorunujące spojrzenie z fotela jakim mnie taksuje.
Ale pan jak to pan, ukradkiem wymknął się do kuchni i z zamrażarki wyjął (ostatnią co prawda) porcję wołowiny, która zostanie podana jaśnie wielmożnemu państwu jutro na śniadanie -pomimo, ze jest wyjęta i czekająca stale porcja kutaka jeszcze (nie licząc tej w miskach).
I tymi oto parafialnymi ogłoszeniami chciałem wszystkim państwu życzyć spokojnej i dobrej nocy, oby wam się śmiły piękne i kochające kocie serducha!
Do jutra.
Semmitar