Ja myślę że u Burej tak też zadziałało ciepło w domu. Jak jest zimniej, to może bakterie/wirusy czy co tam atakuje - nie są tak aktywne.
Ja wczoraj byłam przerażona, ze względu na fakt, że pobliska lecznica, na jaką jestesmy skazane w nagłych wypadkach - to mordownia zwierzaków

Ja się tam boję chodzić, ale nie było wyjścia. Mamuś zapakowała kinię i poszły do wetki na dyżurze. Mała dostała tolfedynę na gorączkę - tyle nam wystarczyło żeby przetrwać do rana. Pisałam jeszcze smsa do genowefy wieczorkiem, bo już wyszłam z sieci. - u kici w 2 godziny po zastrzyku spadła gorączka do 38. Dziś rano była głodna, rozmruczana i gadatliwa. Mamuś podał jej jeszcze 1 ml. lekko ciepłego ciągliwego siemienia lnianego - to się świetnie sprawdzało u kocistych w przypadku bolącego gardła. Chyba też troszkę pomogło. Dziś jadą do naszej wet z zastrzykami z Koterii i z pytaniem czy to wystarczy. Najwyżej weźmiemy dodatkowo jeszcze tolfedynę, gdyby kryzys miał się powtórzyć. Wet na dyżurze kombinowała jeszcze z kroplówką, ale nie chciałyśmy - ostatnio po kroplówkach w ich wykonaniu kotom zbierała się woda w płucach

Nieumiejętnie robią wszystko, czego się dotkną

A kicia wczoraj rano i jadła i piła więc jak kroplówka będzie potrzebna to już zrobi porządnie nasza wet dziś rano.
A bury chłopak to okaz zdrowia. Nie kicha nie fafluni się i tak jak Wasz miziak - morduje myszki i już wywala brzuchala

Genowefa

dzięki za ten wątek i za szukanie dla Burej ratunku. Nie wyobrażamy sobie z Mamuśką, że ona miałaby być teraz na mrozie. Nie wiem czy ona by to przetrwała...