Wcięło nas na troszkę na miau, ale już się meldujemy... A u nas po operacji wszystko w porządku

Rudy, ośmiomiesięczny już! kocurek biega żwawo, ranka się ładnie zagoiła - wogóle sobie przy niej nie gmerał, więc szybko daliśmy spokój z kołnierzem.
Futerko ładnie już zarasta, na nóżkę czasem troszkę kuleje - kiedy sobie przypomni, lub coś go tam zaboli. Ale zazwyczaj ładnie chodzi, a biega już zupełnie pięknie!

Od 2 dni płacze jedno oczko troszkę - byliśmy u lekarza, ale niestety chwilowo nie było naszej pani doktor, a do tamtego lekarza nie mamy zaufania (wystarczy powiedzieć, że określił nasze kochane cynamonowe maleństwo "rudą wredotą"

). Dostaliśmy krope na zapalenie spojówki, ale dziś chyba znów wybierzemy się do wetki (tylko się upewnię, że będzie), bo niewielka poprawa

Poprosimy też pewnie o scanomunę, jemu się akurat przyda podniesienie odporności...
Przy okazji zachęcania Małego do zabaw odkryliśmy cyrkowe zdolności Malwinki - jak ona skacze!

I nauczyła się aportować! Zuch dziewczynka

Cynamon z kolei jest niesamowity - bo o ile cieszy się i mruczy jak przychodzimy do domu, albo się gdzieś w domu zagubi i potem odkrywa że jednak jesteśmy w pokoju obok - to czasem mamy wrażenie, że jemu obojętne kto go głaszcze. Naszym gościom potrafi wdrapywać się na kolana, a nawet spać w łóżku - jak nocują - jakby nie widział różnicy

Nie mruczy tak głośno i nie ociera się aż tak bardzo jak Malwinka, ale i tak baaardzo kocha człowieki. I zapewne człowieka wybrałby, jakby mu dać do wyboru między kotem a ludziem.
Czasem mamy refleksję, że Malwinka się z nim nudzi, że przydałby się jej taki cudaczek do zabaw, jak ona. Rude jest trochę nieporadne we wspólnych zabawach. Na początku Mała uciekała z piłeczką i go nawoływała, ale on nie przychodził więc już go nie woła... Bardziej nas zaprasza do zabawy, albo sama łobuzuje.
Jakiś czas temu, ale już po zabiegu - do okna tarasowego przyszła gruba koteczka (czyjaś, domowa) i po raz pierwszy Cynamoniasty nie zjeżył futra, tylko zwyczajnie się zainteresował i przysuwał nosek do szyby. Byliśmy pełni podziwu dla niego, za jego gościnność w swych progach, bo zwykle łatwo po nim rozpoznać, że właśnie przebiegł jakiś kotek po podwórku

Dziś pochmurny dzień, szkoda, bo nasze Kitunie nie mogą powygrzewać się na słoneczku. A uwielbiają to! Leżą na przysuniętych specjalnie do okna fotelach tak długo - aż słońce zajdzie
