genowefa pisze:To ten, o którym wcześniej już pisałaś, chyba jakoś tak wiosną?
Tak, to ten.
Wcześniej nie dało się do niego podejść na bliżej niż 2 metry, do klatki nie chciał wchodzić, miał wzloty, kiedy zaczynał jeść, a potem znowu przestawał. Od kilku dni był już słabszy wyraźnie, nawet nie zawsze się pojawiał na jedzeniu. Dziś przyszedł, nie uciekał tak bardzo, pokładał się. Galla go zagadywała potrząsając płachtą, a ja podeszłam od tyłu z podbierakiem i wreszcie się udało.
On jest zadziwiająco żywotny jak na swój stan
