» Śro wrz 11, 2024 5:46
Re: Wyłapywanie kotek do kastracji - pytanie o szczepienia
No moja wet jest dosyć na kasę lasa. Kupujemy co miesiąc apelke i solensie i co miesiąc place inaczej. Wczoraj pojechała po całości bo ze szczepieniem wyszło ponad 500 zł, z czego solensia 290, a w zeszłym miesiącu kosztowała nas 250 zł.
No ale ona wie że ja zapłacę, bo jak nie?
Wie też że nowego weta szukać nie będę po kłopotach z poprzednią. Tylko stawki jak na średnio duże miasto, a nie na małą wieś. Często jestem świadkiem, że ludzie donoszą jej pieniądze, bo im po prostu na wizycie brakło a nikt się takich stawek nie spodziewa. No ale ona przyjmuje wieczorami, po pracy, a większość wetów tu kończy przed 18-19.
Ona ma bardzo dużo ludzi, a przyjmuje tylko dwie godziny dziennie, bo jest jeszcze w innych placówkach. No i jestem z niej zadowolona bo dziadkowi bardzo pomogła.
Wedle ulotki versifela po szczepieniu po roku szczepi się już co trzy lata a nie co rok. No ale moje kotki są podwórkowe. Wet mi tłumaczyła tylko że koty chorują, że jest ponad 700 kocich wirusow różnych stąd niby szczepi się częściej. Dopytam jak będę. Za to na wściekliznę kazała co trzy lata, a nie jak poprzedni wet co dwa, ani jak wytyczne co rok.
Zdolowalo mnie to. Ciągle czytam jacy weci są biedni bo tylko na lekach i zabiegach zarobić mogą. Znam w sumie czterech wetów, każdy z tych bardziej zamożnych, wszyscy wiedzieli że ja te kastrację z własnej kasy robię i nawet ta od wścieklizny coś mi tam często po kosztach robiła. A tu mam wrażenie że pani myśli, że skoro robię te koty to mnie na wszystko stać. Smutne to.
Co do starej to wczoraj się poddałam i ja nakarmiłam. Doszło do tego, że uciekała na mój widok, po tych próbach wyłapania i łaziła po sasiadach. Jeszcze mi ma wet jakieś środki dać to może ja w garażu zamknę, podam i spróbuję wyłapać. Jak nie to po prostu chyba ten rak ją zezre, bo już nie mam pomysłu.