A teras co mnje siem przytrafiło jak Ciocia od Morfa nas uświadomiła i co my wymyślili z wetem T.
a było to tak...
W poniedziałek wieczorem Tulinek dostał jakiegoś ataku agresji (wył potwornie, rzuciał sie na siatkę w oknie, przeleicał z parapetu pzrez ten wielki kwiat na podłogę , dobrze,że sie nie połamal, nie dało sie go zlapać czy dotkąć , gyzł , po jakims czasie ustało dosyć nagle , we wtorek chodził podminowany, zły i burczał , rzucał się do Morisa,nic go nie bolało przy dotyku ; próbowalam wyciszyć go dotykiem, jak zwykle, tak, jak lubi, ale po chwili zaczynał burczeć i chciał gryźć , ogon cały czas pracował na boki, warczał , nigdy nie było takiego zdarzenia ..po południu leżał w kaciku na parapecie ( odcięłam wszelkie mozliwe źródła dźwieku i zaciemniłam pokój), cały czas drgało mu ucho i główka , ale był juz w miare spokojny, powoli sie wyciszał, w środę w zasadzie już było normalnie;
dzięki konsultacji z Dagmarą (dzięki za materiał na ten temat )

, rozjaśnił mi się problem -nie wiedziałam wcześniej,ze ataki padaczkowe maja bardzo różne objawy, niekoniecznie takie książkowe czy filmowe, z którymi też, miałam niestety, do czynienia, stad nie pokojarzylam zupełnie tego napadu szału z atakiem padaczki;
przegadałam z wetką temat , zobaczymy co czas pokaże , oby kolejnego ataku nie było !
minęło juz sporo czasu, miałam nadzieję,ze jednak ominie Tulisia to, okazuje się,że bardzo mocny był jednak uraz , który pozostawil ogromne piętno

a to już dzisiejszy Tuliś , wczoraj i dzisiaj przebywa w swoim pokoiku
