Elvis wędrownik chodzi ze mną i psem na spacery. A niekiedy chodzę z trzema zwierzakami na raz bo jeszcze Bercik się dołącza do spaceru. No i mam cyrk na spacerach bo one nie idą prosto drogą tylko do każdego ogródka muszą zajrzeć, a Lucy jak traci koty z oczu to się nie ruszy. Dzisiaj natomiast Elvis mi zaginął w wysokich trawach i stałam tam 15 minut i go nawoływałam, a jego nie było. Cała zestresowana poleciałam do domu zaprowadzić psa i wziąć jakieś mięso na przynętę dla Elvisa. W międzyczasie zdążył zadzwonić pan z pobliskiego domu, że Elvis siedzi u nich na ogródku i bawi się z dzieckiem i on Elvisa nakarmił. Elvisowi się to chyba bardzo spodobało bo nie chciał dać mi się złapać, a dziecko do mnie że on nie chce ze mną iść więc powinnam im kotka zostawić.
No i jeszcze wczoraj jeden z sąsiadów opowiadał, że Elvis przychodzi do niego na ogródek i ładuje się mu na kolana.
A poniżej moje poranne widoki czyli Bercik odsypiający nocne wojaże i Elvis czyhający na moje śniadanie. Generalnie chłopaki się bardzo fajnie dogadują. Niekiedy jeden drugiego pogoni, ale ogółem żyją w zgodzie.

