Fundacja, fundacji nie równa.
Fakt, nie mam zaufania do Fundacji, które... zatrudniają ludzi na etacie. Nie od razu. PO 4,5, czy 6 latach, kiedy Fundacja się rozwija, może byc koniecznośc stworzenia etatu, bo rzetelna praca dla fundacji to w zasadzie pełny etat. Potrzeba pijarowca, marketingowca, logistyka, najlepiej w jednej osobie, która to osoba wypromuje fundację np. w regionie, żeby fundacja mogła działac skuteczniej. Zorganizuje akcje, ogarnie zbórki itp. itd.
Ale.... zatrudnianie prezesa i zastepcy od początku działania fundacji postrzegam jako... naduzycie.
Sprawozdania finansowe trzeba umiec czytac, żeby ich nie nadinterpretowac.
Nie zawsze wysokie koszty administracyjne są zbrodnią. Bo w to wchodzi np. amortyzacja. Fundacja ma maszyny, urządzenia do ratowania życia, zdrowia, ludzi i zwierząt - odpis miesieczny/roczny moze byc spory, a stanowi "dobrą" cześc działania fundacji. Wygrodzenia - to też nie złooooooo


Niepokojące są dwie rzeczy (jak dla mnie):
Jeżeli ( jak w wypadku TEJ fundacji o której dyskutujemy): następuje w ciągu kilku lat progres darowizn o 500-600% , a fundusze i koszty ratowania zwierząt SĄ CO ROKU TAKIE SAME. To znaczy ze fundacja się nie rozwija, a pieniądze kisi, mino, iż ma możliwości przeznaczyc kwotę kilkakrotnie wyższą na działalnośc statutową.
Lub - na koniec roku bilansowego mamy sporo kasy na rachunkach bankowych i kasie. I tu niebezpieczenstwo: czy te środki są NAPRAWDE na rachunku bankowym czy są jedynie zapisem w kasie, ZAPISEM powtarzam, bo fizycznie może ich tam nie byc czyli zostały zdefraudowane, przejedzone, wyprowadzone....
Zresztą sam fakt, ze malenka fundacja grupuje pieniadze na lokatach też może byc etycznie dyskusyjny. Bo zdobywa smieszne bankowe odsetki kosztem ratowania zwierzaków. Na takie "myki" moga sobie pozwolic naprawdę spore fundacje, typu Owsiak.
No to z grubsza tyle...

Reasumując, niektóre fundacje jednak działają i zgodnie z prawem stanowionym i prawem moralnym
