Myszor nie jest taki strachulec, teraz ona jest po prostu ostrożna
Na początku była tak przerażona, że się bałam, że jej serducho wysiądzie, albo co - ale też miała powody. Najpierw odłowiłam jej matkę i ciotkę, trzy dni później ją; posiedziała u mnie 5 dni i sterylka - 6 dni w Koterii w klatce, jak ją zabrałam, to następnego dnia zaczęła kichać - wet, zastrzyki, piguły, wet, kroplówa, piguły, krople, strzykawa itd. przez dwa tygodnie; dopiero od tygodnia ma "tylko" kropelki
Ja tam bym do siebie nie podeszła z pół roku po takich jazdach, zakładając, że po tygodniu by mnie szlag nie trafił
Potwory dostały wołowinkę - zjadły wszystkie, łącznie z Xiężną Tatoo, po kawałku kurzęcego serducha też wciągnęły, choć widać, że krówka lepsza

O dziwo, najmniej obiekcji do serducha miała JWXiężna, a najwięcej babcia Szelma
Mysz nie ma obiekcji żadnych - każde mięcho jest dobre i zjadliwe, nawet z ręki
No nic, narządziłam mieszankę barfową i zobaczymy, jak będzie z całością
