
Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
michalinadzordz pisze:Na Mosiężnej żyje stado kotów, które się w zastraszającym tempie rozmnażają, a dziś udało mi się złapać (razem z panią adoptowanej ode mnie rok temu koteczki) 2 dzikie kotki. Jedna w bardzo zaawansowanej ciąży, druga we wczesnej. Została jeszcze przynajmniej 1 kotka i parę malców - 4 w wieku ok. 9 tyg. i co najmniej 3 starsze, z wcześniejszego miotu - mają max. 5 mies. Jest też kilka kocurów. Łapania wobec tego jeszcze sporo, ale początek całkiem niezłyNiestety przy tym przepełnieniu naszych DT malce pewnie trafią do schroniska, ale to dla nich i tak o wiele lepsze niż życie pod gołym niebem
Na szczęście ktoś tam te kotki dokarmia - stoją miseczki z suchą karmą i wodą, więc będą mogły spokojnie wrócić na dawne miejsce. Oby udało się złapać ostatnią(? oby była ostatnia...) kotkę i jej dzieci...
michalinadzordz pisze:michalinadzordz pisze:Na Mosiężnej żyje stado kotów, które się w zastraszającym tempie rozmnażają, a dziś udało mi się złapać (razem z panią adoptowanej ode mnie rok temu koteczki) 2 dzikie kotki. Jedna w bardzo zaawansowanej ciąży, druga we wczesnej. Została jeszcze przynajmniej 1 kotka i parę malców - 4 w wieku ok. 9 tyg. i co najmniej 3 starsze, z wcześniejszego miotu - mają max. 5 mies. Jest też kilka kocurów. Łapania wobec tego jeszcze sporo, ale początek całkiem niezłyNiestety przy tym przepełnieniu naszych DT malce pewnie trafią do schroniska, ale to dla nich i tak o wiele lepsze niż życie pod gołym niebem
Na szczęście ktoś tam te kotki dokarmia - stoją miseczki z suchą karmą i wodą, więc będą mogły spokojnie wrócić na dawne miejsce. Oby udało się złapać ostatnią(? oby była ostatnia...) kotkę i jej dzieci...
Kotki już po sterylizacji. Jedna młodziutka, Pani dr mówi, że jeszcze "dziewica", druga ma ponad 7 lat. Obie siedzą w wielkiej klatce kennelowej w piwnicy u Pani, która mi dała cynk o kotach. Będzie próbowała łapać następne, oby z równie dobrym skutkiem
jessi74 pisze:w łazience u Figaro waletują takie dwa maciopstwa przywiezione z działek, dzisiaj jakaś biegunka sie u nich pojawiła i Figaro na dodatek musiała z nimi pędzieć do weterynarza![]()
malce dopiero co zaczynaja same chodzić![]()
5 tygodniowy burasek i 7 tygodniowy czarno biały pojechały do domu tymczasowego do pani Ewy![]()
a MałyMaciek który wyrośnie na wielkiego Rambo jest w dt u AgaS1987
u mnie przewaletował noc w transporterze mały rudzielec i dzisiaj po południu pojechał już od razu do domu stałego
ufff, umęczyłam się tą akcją kocią , a jeszcze dwa maluchy na działakch zostały i marzną, aby zdążyło się je uratować , jeśli są w wieku jak te maluszki u Figaro, to mają nikłe szanse...
Figaro52 pisze:U nas pomimo szczęśliwego domku Sznuki raczej niewesoło. Czarne maluchy ze zdjęcia wcale nie są tak małe, że nie umieją chodzić. One są tak zagłodzoneRóżne rzeczy już w naszym domku widziałyśmy, ale nad niektórymi nigdy nie nauczę się przechodzić do porządku dziennego.
Na początku podejrzenia były różne. Że jeszcze takie małe (mają już określone kolory oczu, więc skończyły 6 tygodni - potwierdziła Pani doktor), że takie dzikie i stres, że robaczyca i walczą z toksynami
(to pewnie też).
Małe wczoraj w nocy mocno prychały. Rzuciły się łapczywie na jedzenie, które dostały dwukrotnie. W ramach redukcji stresu i profilaktyki epidemiologicznej zostały w kontenerku zakwaterowane w łazience. Nie wychodziły z niego i nie uciekały, ale prychały równo. Nie powiem, w trakcie rutynowego masażu brzuszka zastanowiło mnie, że coś duże źrenice mają, ale jak wyżej zwaliłam na adrenalinę. Rano było sprzątanie luźnej kupy i ubrudzonych maluchów (pewnie też stres, bo buraska tak zareagowała). Potem praca, więc kociaki doglądało alter ego, które zadzwoniło zaniepokojone, że biegunka, że musiało rozdzielać, bo się sobie do gardeł rzuciły przy posiłku, że pełzają (bo takie masiupkie jeszcze są) i pić nawet same nie dają radyDecyzja - do weta na cito. Kroplówki, witaminy, antybiotyk, itd. Trudno powiedzieć.
Wróciłam, oglądam i stwierdzam, że dziwne są. Dziwne są bardzo, a objawy to raczej neurologiczne mają niż cokolwiek innego: odruch źrenicowy słaby, oko generalnie słabo reaguje, niezborne ruchowo, trzęsawka... Wiedząc, że czekamy na weterynarza (osobistego obecnie Sznuki). Stwierdziłyśmy, czekamy. Pani potwierdziła moje obserwacje i powiedziała, że może jak najbardziej to być robaczyca lub nawet wirus atakujący układ nerwowy. Nade wszystko jednak maluchy są skrajnie wyczerpane i wygłodniałe (co potwierdzałoby ich patologiczne wręcz rzucanie się na jedzenie). Nad to pod stertą puszystego futra są same kości. Po całodobowym niemal odżywianiu co dwie godziny. pół godziny temu stanęły na nogi. Nadal się płakać chce jak się na nie patrzy, ale już chociaż są w stanie utrzymać się na nogach. Nie prychają już praktycznie w ogóle i wczołgują się na kolana jak masuję drugiemu brzuszek. Najtrudniej trzymać się wyznaczonych porcji jedzenia, bo próbują zjeść miskę z posiłkiem, a i tak brzuszki mają już tak wzdęte, że zaraz pękną.
Trzymajcie mocno kciuki, oby dały radę
michalinadzordz pisze:Moje znalezisko...
mamusia
"warunki mieszkaniowe"
Dziś ja i Kasia (Pańcia Chili) rozwieszałyśmy ogłoszenia o zaginionej 4 tyg. temu Chili, mojej byłej podopiecznej. Poszłyśmy do Domu Pomocy Społecznej przy Karmelkowej i pytałyśmy mieszkańców domu czy Chili się tam nie pojawiła. Jedna Pani powiedziała, że jest taka sama kotka razem z maluchami (wiedziałyśmy, że to nie Chili, bo ona była po sterylizacji). Poszłam zobaczy, a tam kocica i 3 maluszki w wieku ok. 4 tyg. (na pewno nie więcej). Wróciłam do domu po transportery i wróciłam po koty, ale maluchy zostały gdzieś przez matkę schowane. Mama to kotka roczna, boi się obcych ale kiedy dałam jej jeść, podeszła do ręki i dotknęła jej noskiem. Nie bała się mieszkańców domu, którzy dokarmiają koty. Jedna z mieszkanek (stara babinka) zapytała czy nie mogę kotki wysterylizować czy dać coś do mleczka żeby nie miała małych... Kotkę złapałabym nawet dziś, ale skoro nie było maluszków, to nie chciałam jej zabierać, bo i tak malce mają marne szanse na przeżycie mrozów... Pani Ela zgodziła się wziąć kotkę z małymi, tylko najpierw trzeba złapać, ale tego nie przeskoczę... Na szczęście to nie jest bardzo daleko, więc postaram się jeszcze jutro pojechać tam, ale nie mam pojęcia czy się uda
Użytkownicy przeglądający ten dział: aassiiaa, Google [Bot], puszatek i 439 gości