alix76 pisze:Zuzia nie zadowoliła się rozwaleniem doniczki popołudniu, postanowiła rozwlec następną w nocy. Z jedną z dwóch ocalałych roślinek, melisą. Dwa razy jej odbierałam

. Rano ziemia na stole, ziemia na podłodze, żwirek i ślady biegunki tamże

. O rozpirzonej klatce nie muszę wspominać? Lekka godzinka sprzątania, uwieńczona odświeżającym sprintem za Zuzią, która postanowiła dostać paniki i nie dać sobie podać leku ... i już mogę się zbierać do pracy
Tylko jakoś zmęczona jestem, nie wiem czemu

Ha, ja tez zgryz mam z doniczką jak jasna cholera. Dostałam w czasach przedkocich od rodziców przeogromną, piękną dracenę, a odkąd się u nas pojawiła ta mała czarna małpa lubuje się w wygrzebywaniu ziemi z doniczki. Myślałam, że przechytrzę skubańca i zapobiegnę choćby walaniu się ziemi po całym mieszkaniu, więc szalenie zadowolona ze swojego sprytu obciągnęłam doniczkę ciasną rajstopą, zawiązując u góry

Tasmania znalazłą sobie inną rozrywkę - wspinaczki po dracenowym pniu, a że motylem nie jest, to obrywa przy okazji kolejne liście lub - w skrajnych przypadkach - wywraca całego chabazia, przyczyniając się do stopniowej, całkiem szybkiej dracenodestrukcji. Albo ktoś mi pomoże wychować pannicę, albo zaczynam szukać DT dla draceny...
