Wczoraj wieczorem mieliśmy gościa z cyklu: `głodnego nakarmić, bosego przyodziać, bezdomnego przygarnąć`, czy jakoś tak.


Z Curranem coś się dzieje. Jest niemrawy, słabo je, ma kłopoty oddechowe. Jutro jedziemy do Doc, bo mały cięgle ma jakieś wahania `nastroju` - raz jest zupełnie normalnym, rozbrykanym kociakiem, a raz - bez żadnych konkretnych objawów [no, może czasami poza gorączką] jest jak ścięty. Wczoraj wieczorem znów go ścięło.