Opowiem Wam,jak się dzisiaj chciałam zdrzemnąć.
Jak tylko się położyłam,przyszedł Kuba.Chwilkę się pokręcił,w końcu położył się od zewnętrznej strony wersalki,tak że całym sobą zatkał mi dopływ powietrza.Odwróciłam się w drugą stronę.Mogłam oddychać!Kuba zdegustowany,przeparadował na drugą stronę wersalki i położył się na moich nogach(ciężko,ale da się przeżyć).Po chwili dołączyła do niego szalona Zuzka,której najwidoczniej było za jasno,więc zaczęła energicznie kombinować coś z kocem od strony moich nóg.Prawie,prawie już zasypiałam,więc nie chciało mi się nawet ręka ruszyć,pomyślałam-bystra jest,zaraz sama pod koc się zakopie-.
Oddychałam swobodnie,prawie usypiałam,kiedy przyszedł Harry.Bardzo pomaleńku,z wyczuciem,delikatnie wtranżolił się w przestrzeń między moją twarzą a oparciem wersalki,w dosłownie kilka centymetrów .Znów nie mogłam oddychać.Odwróciłam się ponownie ku zewnętrznej stronie wersalki.Ale Harry tak nie lubi spać.Ponownie,bardzo pomału,sprawdzając łapką,delikatnie przeszedł na zewnętrzna stronę,uwalił się na mojej twarzy i zaczął mruczeć.Niby sen mnie już łapał,ale złapać tak całkiem nie mógł,bo nie dawało mi spokoju,że to też zaledwie kilka centymetrów,chyba Harry spadnie.Jeszcze raz się odwróciłam do wewnętrznej strony wersalki.Harry bardziej uparty niż ja,też zmienił stronę.Pomyślałam-dobra,niech będzie-ja się przesunę.Dało się leżeć i oddychać.
Sen pięknie,cichutko nadchodził przy dźwiękach mruczącego Harrego,kiedy jakieś ok.30kg pewnego dziecięcia zaczęło iść dosłownie po mnie,na czworaka,kierując się ku mojej głowie.
Pomyślałam sobie-oj,dobra,tam,przeżyje,przecież synuś chce się do mamusi przytulić-.Synuś faktycznie chciał się przytulić,z tym że nie do mamuni,a do Harrego...
Dałam im chwilę,potem"pogoniłam"synusia.Harry już nie chciał leżeć wcisnięty z lekka do oparcia wersalki,znów próbował wgramolić się na moją twarz.Jeszcze raz odwróciłam się do strony zewnętrznej wersalki,Harry też.
W końcu miałam dość,zdjęłam Harrego na podłogę i po same uszy przykrywając się kocem,położyłam się w kierunku wewnętrznej strony wersalki.
i wtedy całą twarzą wtopiłam się w długie,mruczące kudły,wgapionego we mnie Bayera.
Wstałam,bo i nerwy i spanie i w ogóle wszystko mi przeszło.Nie radze sobie z nimi po prostu,na to wychodzi.