130 Kotów Szczecin Prosimy o wsparcie

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw lut 26, 2009 11:13

Witajcie :)
Ciepło dziś, kociaki będą zadowolone :)
W jednym z domków znalazłam rano biała kocicę która sie tak nieczęsto pojawia, ze nie wiem już czy ona ma dom, czy nie... Ludzi się boi, ale to standard :) Może z okazji tego ciepełka spędziła noc poza domem :)
NOT - "mój" koci teren zwie się przystankiem tramwajowym Dobromiły. Miła nazwa, miejsce już trochę mniej - tramwaje w środku, ulice naokoło - boję się zawsze że ten ruch moze się kiedyś tragicznie skończyć, ale najstawrsza kocica (zwana przez 2 starsze panie Szarusią) jest tam już ponoć kilka lat. Koty mają swój rozum :)
W bardzo zaniedbanym budynku obok przystanku (przeznaczonym do remontu ale jeszcze mieszka tam chyba kilka rodzin) jest dziewczynka, która mi mówiła, że "tego z jednym okiem" zabrała jakaś pani - ale nie wierzę. Juz predzej zabraliby jego braciszka - tego elegancika, bo zdrowy, piękny, dorodby i do ludzi się garnie. Tamten nie dosć że jednooki to jeszcze dzik jakich mało mi przynajmniej nigdy nie udało sie go pogłaskać (moze zapamiętał mi te tabletki w żarciu zeszłej zimy 8) ). A kotkę z wyliniała sierścią już zupełnie sobie nie wyobrażam kto by zabrał z dworu. Co prawda z uciętym uchem więc atrakcyjna była ze względu na dokonaną sterylkę no i przymilna była zawsze bardzo :) Nie wiem czy uda Ci sie NOT ustalić, czy naprawdę trafiły do jakichś domów - ja z góry zawsze zakładam najgorsze, bo niestety znam podejście ludzi do kotów :(
Te dwie starsze panie próbowałam namówić, żeby karmiły koty przy budkach a nie centralnie na przystanku bo ludzie kiedyś im krzywdę zrobią. No ale żeby do budek dotrzeć trzeba sie w krzaki wedrzeć, nie wiem może w ich wieku nie chce im się, bo miseczki na stałe zagosciły pod ławkę na przystanku :) Oby nie dotarł do nas ten czubek z osiedla Przyjaźni o którym dziś w Kurierze przeczytałam (wykłada zwierzętom zatrute pozywienie).
Wiecie, mam jedno niespełnione marzenie - chciałabym wygrać w totka jakieś grube miliony i powołać jakąś fundację zajmującą sie bezdomnymi kotami. Specjalistyczna klinika z możliwością dozoru kilkudniowego po sterylizacjach/kastracjach i w przypadku chorób, no i ekipę, która by zajmowała sie wynajdywaniem, wyłapywaniem i całym tym zawozeniem i odwożeniem dzikusów na zabiegi. Bezdomność skończyłaby się po kilku latach jak ręką odjął - bo narażone na tyle niebezpieczeństw dzikie koty nie żyją tyle co domowe, a bez możliwości rozmnażania nie byłoby więcej ani jednego malucha skazanego na to okropne życie. Teraz niby fajnie jest, że zabiegi sterylizacji (ale już nie kastracji) sa bezpłatne w TOZie, ale łapanie, transport i przetrzymywanie po zabiegu takiego dzikusa w domu jest dość problematyczne. Ja tylko z tą jedną czarną z przystanku (która zaginęła razem z tym jednookim) na razie tak miałam, ale mąż mi wypomina do dziś - bo wielka klatka wystawowa zajęła całą sypialnię, więc spaliśmy 2 noce na sofie, bo mimo zamkniętych drzwi woń hmmm nie powiem czego niosła sie po domu niestrudzenie :) Sypialnię trzeba było wietrzyć dłuuugi czas ;) Nie wiem jak moja druga połowa zareaguje jak znów przytargam do domu klatkę-pułapkę (co też czeka mnie w najbliższym czasie bo ta Szarusia wciąż w pełni sprawna do wydawania na świat młodych...). A ja jak ja, jeszcze dam radę - gorzej z tymi starszymi paniami opiekującymi sie stadami rozmnażających się spontanicznie kotów w okolicy. Kurczę trzeba mieć jakieś pomieszczenie - OSOBNE POMIESZCZENIE - dla takich dzików po zabiegach przecież i one są przerażone cała sytuacją i potrzebują spokoju i człowiek też jeśli niekoniecznie zywi miłość do czworonogów może mieć obiekcje przeciw przechowywaniu ich w domu :)
Rozpisałam sie nieprzyzwoicie ale szczerze mówiąc tak normalnie z nikim nie mogę o tym rozmawiać, nie mam ani jednej bratniej w tym względzie duszy w otoczeniu... Wszyscy moi znajomi pukają się w głowę, no w najlepszym przypadku wysłuchają mojego monologu (mój mąż jest na to najczęściej skazany) ale z ochotą zmieniają temat jak sie tylko nadarzy okazja :) Trochę ich rozumiem, ja tak mam kiedy moje koleżanki zaczynają mi opowiadać o swoich dzieciach :lol:
Obrazek

Istna

 
Posty: 1380
Od: Sob sty 19, 2008 14:25
Lokalizacja: Szczecin

Post » Czw lut 26, 2009 11:43

P. Izo pieniazki dla Agatki juz poszly dzis rano,

Pozdrawiam

mario65

 
Posty: 105
Od: Wto lis 11, 2008 10:43
Lokalizacja: szczecin

Post » Czw lut 26, 2009 12:07

Witaj Istna. Wiadomo ze dla kociaków to zawsze duży stres ale wiesz że wyjścia nie ma i robisz dalej swoje. Ja też niestey nie mam komfortu w domu bo jak przynoszę kicię po sterylce na przetrzymanie to i moje mi pajacują i czasem coś złosliwie oleją. Ale wiem ze wyjścia nie ma i tylko w ten sposób można tym kotom naprawdę pomóc. One muszą być karmione i sterylizowane. Przez te wszystkie lata widzę ogromne zmiany w ich zachowaniu. Widzę że teraz czują się bezpieczne, kochane.Nie ma tego strachu o jedzenie w ich oczach. O jedzenie dla nich i ich potomstwa.To jest ciężka ale wielka sprawa i bardzo potrzebna. Przykre tylko w tym wszystkim jest to ze tak niewiele karmicielek ma tego świadomosć. Te kociaki na opuszczonych działkach już dawno powinny być od kilku lat po sterylkach. Ludzie je karmili ale nie zrobili nic poza tym tylko spokojnie patrzeli jak małe chore umierały po krzakach.Nie mowiąc juz o samych kotkach, które wyczerpane były nieustającymi porodami. Mi też jest bardzo ciężko ale zawsze się pocieszam że to dla nich, dla ich dobra że muszę jakos wytrzymać.Nikt inny im nie pomoże bo mają tylko nas.Dla kota to jest duży czasem wielki stres ale tylko raz. Potem jak wraca na wolność to po jakimś czasie wszystko jest z nim duzo lepiej niż wcześniej.Może nie rozumie do konca co się wtedy z nim stało ale zaczyna doceniać tą opiekę którą codzien nadal od nas dostaje.Miałam dzikuski które teraz się miziają do moich nog. Są takie spokojne aż miło popatrzec.Trzymam kciuki Istna i pisz, pisz jak najwiecej.Po to tu jesteśmy. Mam nadzieję że NOT cos ustali w Twojej sprawie. :wink: Jeśli chodzi o tego świra to mam nadzieję że go szybko namierzą i załatwią z nim sprawę jak należy.Ale trzeba być czujnym.
Ostatnio edytowano Czw lut 26, 2009 13:21 przez iza71koty, łącznie edytowano 2 razy
Proszę o wsparcie i udostępnianie zbiórki:

https://pomagam.pl/100kotow

iza71koty

 
Posty: 31628
Od: Sob sie 30, 2008 17:27
Lokalizacja: Szczecin

Post » Czw lut 26, 2009 12:09

mario65 pisze:P. Izo pieniazki dla Agatki juz poszly dzis rano,

Pozdrawiam
Witaj Mario65. Piękne Dzieki :lol: Cieszę się że możemy na Ciebie liczyć. Dziękujemy z całego serca :lol:
Proszę o wsparcie i udostępnianie zbiórki:

https://pomagam.pl/100kotow

iza71koty

 
Posty: 31628
Od: Sob sie 30, 2008 17:27
Lokalizacja: Szczecin

Post » Czw lut 26, 2009 12:46

Dla kota to jest duży czasem wielki stres ale tylko raz. Potem jak wraca na wolność to po jakimś czasie wszystko jest z nim duzo lepiej niż wcześniej.Może nie rozumie do konca co się wtedy z nim stało ale zaczyna doceniać tą opiekę którą codzien nadal od nas dostaje.Miałam dzikuski które teraz się miziają do moich nog.


No to jest najciekawsze - po schwytaniu walczą o wolność jak o życie, przetrzymywane w domu zachowują się jak dziki tygrys w klatce oczekujacy na tygrysożercę, a wypuszczone na wolność znów jakby nigdy nic przychodzą do człowieka i miziaja sie bez opamiętania :) Ja myślałam, że u tej kocicy mam już przechlapane a ona jakby nigdy nic otrzepawszy sie po szoku przyszła po zwykłą porcję pieszczot jak jej do michy puszkę wrzucałam ( w domu nic nie jadła) :) A i jeszcze jedno - miny ludzi na przystanku widzących mnie wypuszczajacą z plastikowego kontenerka kota na tenże przystanek - bezcenne :) Przez chwilę robiłam za podłą jednostkę ludzką pozbywająca się w ten wstrętny sposób zwierzecia ;)
Obrazek

Istna

 
Posty: 1380
Od: Sob sty 19, 2008 14:25
Lokalizacja: Szczecin

Post » Czw lut 26, 2009 12:58

A tak Istna, miny musiały być super!!! :wink: Ja też miałam z takimi minami do czynienia. Raz zabierałam kotkę przy starszej Pani i mowiłam że za 3 dni kicia tu wraca po sterylce. Jak ją potem przywiozłam to Pani wyskoczyła na mnie że ja jakieś koty im tutaj podrzucam i ze ona nie pamięta zebym coś wcześniej zabierała. Szkoda słow poprostu.Miałam kotkę co musiałam wypuścić na drugi dzień po sterylce bo była w szoku potwornym. Jedzenia też nie chciała ruszyc. No sajgon z nią był. A teraz popatrz bo mowię tu o Honoratce. Zdjęcia pozwala sobie robić z bliska. Mizia sie do nog. Wybiega na spotkanie jak nadchodzę z jedzonkiem. Tak.... koty są nieodgadnione :lol:
Proszę o wsparcie i udostępnianie zbiórki:

https://pomagam.pl/100kotow

iza71koty

 
Posty: 31628
Od: Sob sie 30, 2008 17:27
Lokalizacja: Szczecin

Post » Czw lut 26, 2009 13:51

Istna, to że czujesz się samotna w tym co robisz, to normalka.
Większość z nas otoczona jest murem obojętności, czasami niechęci, agresji bądź zwykłego niezrozumienia objawiającego się "pouczaniem" nas.
I tak jesteś szczęściarą, że Twój małżonek toleruje to co wyprawiasz z zewnętrznymi kotami.

Wokół Pani Izy jest podobnie.
Jeśli chodzi o pomoc"w kocim biznesie" to wokół jest pustka.
Nawet ci, którzy ją znają i w duchu popierają, to często nie mają odwagi tego okazać.

Dlatego my-kociarze musimy ją wspierać, aby nie zwątpiła, aby podołała finansowo, aby starczyło jej sił fizycznych, aby...
Z tego co wiem, to średnia wieku jej podopiecznych liczy około 7-8 lat.
Prawie całe towarzystwo jest wysterylizowane, więc teoretycznie nie ma przyrostu.
Wg naukowców brytyjskich koty wolnożyjące w Anglii dożywają średnio 2-4 lat. Zatem dzięki wyjątkowej opiece "koty p.Izy" żyją ponad angielską średnią.
Jest nadzieja, że w ciągu najbliższych 5-7 lat w sposób naturalny zmniejszy się populacja kotów będących pod opieką p.Izy.

Jeśli chcesz, aby "Twoja" populacja nie rozrastała się, to nie masz wyboru i musisz sterylizować. Jeśli nie uda się Tobie wymyśleć jakiegoś sensownego rozwiązania w sprawie przetrzymywania kotów po sterylce, to napisz do mnie na pw.
Pomyślimy, jak to zorganizować.
W końcu "Co dwie głowy, to nie jedna".
Czasami mówię do męża: "Wołaj psa, bo co trzy głowy to nie dwie" i niekiedy przynosi to dobry skutek. Naprawdę.

NOT

 
Posty: 818
Od: Wto wrz 02, 2008 23:26

Post » Czw lut 26, 2009 14:38

Pięknie to ujęłaś NOT :lol: Jestem pod wrażeniem..... :lol:
Proszę o wsparcie i udostępnianie zbiórki:

https://pomagam.pl/100kotow

iza71koty

 
Posty: 31628
Od: Sob sie 30, 2008 17:27
Lokalizacja: Szczecin

Post » Czw lut 26, 2009 14:53

Pani Izo, bez przesady.
Piszę, co myślę i czuję.
Moja polonistka z ogólniaka, pewnie powtórzyłaby swoje słowa:
"Nie znacie języka polskiego, więc nie dziwcie się ocenom..."
Fajna była, choć strasznie nas cisnęła.
Niestety jej nauki "poszły w las, a nie w nas".
Ostatnio edytowano Czw lut 26, 2009 15:07 przez NOT, łącznie edytowano 1 raz

NOT

 
Posty: 818
Od: Wto wrz 02, 2008 23:26

Post » Czw lut 26, 2009 14:54

Dziewczyny lecę do kociakow. Będę wieczorem. Pewnie jeszcze pożniej niz wczoraj bo wszystko rozmarza, błoto straszne i pewnie przyjdzie mi pchać rower.WIELKIE DZIĘKI ŻE JESTEŚCIE :lol: :lol: :lol:
Proszę o wsparcie i udostępnianie zbiórki:

https://pomagam.pl/100kotow

iza71koty

 
Posty: 31628
Od: Sob sie 30, 2008 17:27
Lokalizacja: Szczecin

Post » Czw lut 26, 2009 14:56

NOT pisze:Pani Izo, bez przesady.
Piszę, co myślę i czuję.
Moja polonistka z ogólniaka, pewnie powtórzyłaby swoje słowa:
"Nie znacie języka polskiego, więc nie dziwcie się ocenom..."
Fajna była, choć strasznie nas cisnęła.
I dobrze NOT. Ja też piszę co czuję, choć czasem mam przez to kłopoty....Pozdrawiam Serdecznie :lol:Lece już bo kociaki czekają.
Proszę o wsparcie i udostępnianie zbiórki:

https://pomagam.pl/100kotow

iza71koty

 
Posty: 31628
Od: Sob sie 30, 2008 17:27
Lokalizacja: Szczecin

Post » Czw lut 26, 2009 19:43

Ojej, czemu spadamy ?
Czyżbym znowu palnęła jakąś gafę ?

NOT

 
Posty: 818
Od: Wto wrz 02, 2008 23:26

Post » Czw lut 26, 2009 20:41

Podniosę, żeby wątek był na samej górze :wink:

nika28

 
Posty: 6108
Od: Pt mar 21, 2008 21:15
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw lut 26, 2009 22:16

ISTNA, moje śledztwo utknęło w tzw.martwym punkcie.
Nie nadaję się zupełnie na detektywa.

Dotarłam wprawdzie do osoby, która zna Twój przystanek, ale nic nie wie o poszukiwanych przez Ciebie kotach.
Pani ta potwierdziła że:
* budki wyrzucił właściciel prywatnego parkingu
* obok był pożar
* w pobliżu jest dom do rozbiórki
* jesienią ubiegłego roku przykrywała budkę deskami, aby ją obciążyć
Za to usłyszałam coś nowego, co potwierdzam:
* wczesną jesienią wzięła stamtąd 2 wiosenne, półoswojone, śliczne,szczupłe koteczki o umaszczeniu szaro-bialym i czarno-białym
* w listopadzie zawoziłam je do sterylizacji
* obie kotki są pod jej opieką do dzisiaj i są koteczkami wychodzącymi
* są ciągle do oddania wyłącznie do domku z ogrodem, gdyż przyzwyczajone są do korzystania z wolności
* wokół grasują nocami lisy i być może te zaginione "Twoje" koty zostały upolowane przez nie. Ta pani wiele razy widziała lisy polujące na "jej" koty.
* na "Twój" teren obecnie nie chodzi, gdyż brakuje jej kasy.
To wszystko co ona powiedziała.

NOT

 
Posty: 818
Od: Wto wrz 02, 2008 23:26

Post » Czw lut 26, 2009 22:17

Witam Serdecznie Wszystkich.Padam z nóg przez to błoto i jestem zmęczona psychicznie dziś dzięki ludzkiej głupocie.Dziś Pani Jola ta co przygarnęła Dyrektora, ta sama której kotkę zabierałam z ulicy bo przejechał ją samochód[oczywiscie dzieki temu że P.Jola ją wypuszczała samopas]Ta sama P.Jola zabłyszczała mi dzisiaj niesamowitą mądrością i elokwencją jeśli chodzi o koty.Normalnie nie mam już sił na ludzką głupotę.Sterylizowałam P.Joli kotkę. Ona zmarnowała jej krótkie jeszcze życie wypuszczając ją z domu przy ruchliwej ulicy. A dziś P.Jola szła sobie ze swoimi dwoma uroczymi kundelkami na spacerek i dzięki jednemu z nich nasza Perełka mało nie wpadła pod samochód.Te psy to nie duże kundelki ale pogonić kota potrafią. Gorzej jak kot będzie miał mało szczęścia.Goni więc ten pies Perełkę, jedzie szybko samochód a ja wrzeszczę do P.Joli zeby psa wołała bo mi kota zaraz samochód przejedzie a ona z uśmiechem na ustach mi odpowiada że ten pies się jej nie słucha i ze to chyba normalne ze pies goni kota bo taka jest jego natura. Jak słyszę takie bzdety to normalnie nogi się podemną uginają.Tak mnie to wkurzyło ze powiedziałam jej że to jest bardzo niegrzeczne z jej strony i że chyba zapomniała że jej przyniosłam do domu jej własną kotkę zabitą przez samochód. Chyba juz mi na koniec argumentów zabrakło bo jej w koncu wykrzyczałam że za to jest kolegium a psy mają na smyczy chodzić i juz.Najgorsze jest to ze w tym miejscu te psy tak sobie ciągle bez smyczy biegają. Ostatnio idzie babka z wilczurem. Biegnie do mnie kot no bo widzi że jadę z jedzeniem. Babka walkmen na uszach i coś tam sobie grzebie i przestawia w sprzecie. A pies goni naszego Dudusia.Podjechałam do niej żeby łaskawie coś zareagowała i pytam się czy ona może tak spokojnie na to sobie patrzeć że jej pies koty gania???? A ona mi na to że nic się nie stanie bo on sobie gania dla zabawy a kot i tak może na drzewo uciec. Ja nie wiem czy ci ludzie ślepi głusi czy co się z nimi dzieje???Pupilek to pupilek a taki kot co to sobie biega po ulicy to tylko kot!Następną akcję miałam kilka dni temu przy garażach gdzie karmię Dinę i Rózę. Właśnie widzę że idzie facet z pieskiem. W torbie piwko. Facet poszedł za garaż wypić piwko i puścił psa niech biega. W tym czasie ja nakladam jedenie i bach!Pies prawie wgniotł mnie cała swoją siłą w garaż bo kota zobaczył. Tak się wkurzyłam że najpierw ochrzaniłam psa. Ale potem wyszłam i mówie do gościa dlaczego nie kontroluje co jego pies robi tylko puszcza go luzem i ze pies mnie przed chwilą potrubował bo gonił kota. A on oczywiscie ta samą bajeczkę że przecież to pies i koty gania.To ja mu mówię że nie proszę Pana to są koty miasta sterylizowane z pieniędzy Urzędu Miejskiego i mają prawo tu zyć i należy im się poszanowanie i bezpieczeństwo które Pan też musi im zapewnić, bo to jest Pana obowiązek jako właściciela psa.Facet najpierw oczy na mnie wybałuszył a potem zaczął mi opowiadać że on tego psa ze schroniska przygarnął.No to ja mu wytłumaczyłam że skoro on tak bardzo kocha psy to powinien zrozumieć moja miłosć do kotów, to że codzień o nie dbam, karmię leczę itp i ze też mi zależy aby czuły się bezpieczne.Na koniec stwierdził że rozumie założył psu smycz i poszedł dalej.A najdziwniejszą sytuację to miałam trzy dni temu. Widzę idzie facet babka i pies. Pies nagle leci jak oszalały do naszego Tuptusia bo Tuptuś wyszedł mi na spotkanie. Facet leci za psem krzyczy w koncu go dopada i leje okrutnie. Podjeżdzam i pytam o co chodzi bo pierwszy raz taką akcję widziałam?Myślałam że to zwykłe gonienie kota. A facet mówi ze to pies myśliwski i jak kota dorwie to go zabije.Pies nie był duży i w życiu by mi do głowy nie przyszło ze to taki morderca. Łomot dostał okrutny.Pan tak mu wlał w dupę krzycząc że nie wolno że nie mogłam uwierzyć. Ale z drugiej strony zaczęłam się zastanawiać co by było gdyby Tuptuś nie zdążył i aż mi ciarki po plecach przeszły. Wtedy chyba ja bym dopadła tego psa.Tak czy inaczej też nie rozumiem czemu pies szedł bez smyczy i bez kagańca?Potem facet wziął już go zapiął ale ile razy zdarzy się cos podobnego? Skoro właściciel wie ze jak dopadnie kota to zamorduje to pewnie juz musiał to kiedyś zrobić?Niewiem Dziewczyny ja już nie mam pomysłow poprostu na tych ludzi. No nie mam!!!!!Dziś w altance zastałam całe towarzystwo zaspane. Nie było tylko Meli.Przyszła na samym koncu i nie była specjalnie glłodna tylko się zaczęła tarzac w środku po dywanie bo im ostatnio dałam tam kilka kropel waleriany, żeby kociakom chumor poprawić przy tej okropnej pogodzie. Zastanawiam się czy Mela jest wysterylizowana. No ja jej nie robiłam ale uszko też nie znaczone. Rujki nigdy nie miała a na kocury furczy. Kurcze no sama niewiem.Za chwilke wstawię zdjęcia. Przepraszam najmocniej Opiekunow Wirtualnych Daszy, Stefanka i Zosi za jakosć zdjęć ale niestety o zmroku nie ma się czego spodziewać.Dzień się wydłuzy to nadrobimy te straty :wink: Stefanek i Zosia uciekają mi na sam błysk lampy i naprawdę niewiele moge zrobić.Robię te zdjęcia w ciemno bo jest juz zupełnie ciemno i robię na chybił trafił.Zosi oczka są niezłe ale przy oczkach się trochę paprze.Niestety tricolorki, koty białe i rude mają ten problem. Zwykle koty które zyją na dworzu. Choć i domowe często też. Gdyby Zosia przychodziła codziennie to jakos bym jej te oczka smarowała ale ja ją widuje góra dwa razy w tygodniu bo jak juz pisałam pewnie je jak ja odjadę.Zrobi się wiosna to bedzie codziennie i wtedy zajmę się jej oczkami i uszkami.Ogólnie jest w dobrej formie, nawet sporo przytyła. Apetyt ma. Bo w kolejce juz i tak czekają Węgielek i Macius.Maciuś był dziś bardzo niegrzeczny i molestował kicię Bąbelek.Ale jej to specjalnie nie przeszkadza bo sama mu pozwala.No i Gacusiowi zresztą też juz od dawna.No taka rozrywkowa dziewczyna jest. Oczywiscie w tamtym roku była sterylizowana no ale jej zostało.Nie było Bogusia i Misia. Znalazł się Tuptuś.Całe szczęście.Tygrysek też był.Dziś włozyłam do Misia budki rekę bo pomyślałam sobie ze moze on sie przeniosł bo mu kocyki zmieniłam? Ale nie !jest w śrobku uwite gniazdo więc na pewno spi. Dziś włozyłam mu jedzenie do środka budki. Jeśli jutro będzie zjedzone to znaczy że Misiu był. Pozdrawiam Was Serdecznie :wink:
Ostatnio edytowano Pt lut 27, 2009 0:26 przez iza71koty, łącznie edytowano 1 raz
Proszę o wsparcie i udostępnianie zbiórki:

https://pomagam.pl/100kotow

iza71koty

 
Posty: 31628
Od: Sob sie 30, 2008 17:27
Lokalizacja: Szczecin

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Google [Bot], Google Adsense [Bot] i 97 gości