Spóźniona relacja z moich dyżurów.
Sobota, przed 18 ... śpieszę się trochę bo mam gości. Podjeżdżam z TŻ na Składową, rozmawiamy sobie o tym i tamtym, zatrzymuję się i patrzę przed siebie (czyli na karmnik i budki) i mówię "o tu też tyle tych pyłków z drzew" w tym samym czasie pokazuję na daszek karmnika i na owe "pyłki". Kawałek dalej Pan z ochrony w samochodzie Skoda ucina sobie drzemkę, którą zaraz mu przerwę.
Jak zawsze wysiadam z samochodu, udaję się do bagażnika po wikt dla kotów i zmierzam nawołując koty "kici kici" w kierunku jadłodajni.
Mój TŻ siedzi w samochodzie i obserwuje nadchodzącego kota, w tym momencie ja staje jak wryta i z obrzydzeniem patrzę na daszek, pyłki okazały się spleśniałymi łazankami z kapustą i starą kiełbasą z dodatkiem ślimaków i much w ilości ok 3 kg, do tego na ziemi leżały dwie podstawki z pierogami (nie sprawdzałam nadzienia) i jedna z kluskami leniwymi, stan podobny jak łazankowe. Krzycząc do małżonka, że mnie zaraz krew zaleje i inne niecenzuralne słowa budzę pana ochroniarza, który udaje się na drzemkę w inne rejony naszego miasta.
Moje ciśnienie sięga zenitu gdy zaczynam to wszystko sprzątać ! Żałuję, że nie zrobiłam zdjęć.
Nie chcę wiedzieć jaką sra...ę mogły by mieć koty gdyby poczęstowały się ową kiełbaską z łazanek (reszty by pewnie nie ruszyły).
I tutaj mam propozycję abyśmy powiesiły nad karmnikiem prośbę o karmienie kotów karmą dla kotów lub świeżo przygotowanym jedzeniem dla nich, albo kartkę proszę nie karmić kotów odpadkami.
I tak karmimy tam co drugi dzień. Suchej karmy z tyłu też jest zawsze w zapasie.
Co o tym sądzicie

Ja wiem, że ktoś tam chce pomóc w karmieniu ale to nie pomoc tylko utrudnienie nam życia bo musimy to sprzątać i koty mogą się potruć.
Ja zastaję taką sytuację prawie co drugi raz jak jestem na Składowej.
Na PKP wszystko w sobotę i niedzielę OK. 4 czarnuszki, białasek i burasek. Koło graciarni jedna gracja, która ochoczo jadła mokre.