Nadbużańskie koty - do zamknięcia

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto lip 21, 2015 21:38 Re: Nadbużańskie koty

I o to się wszystko rozbija. Bo co powiem, że wiem od znajomych? Nie będą chcieli ze mną rozmawiać, skoro jestem osobą postronną. Tak, wiem że muszą się wpisywać. Tylko ilu to robi?
Sama jestem zła z bezradności, ale ich nie zmuszę.

Dwa lata temu znalazłam na łąkach w weekendowy poranek dwie martwe sarny z dziurami postrzałowymi głowy. Zostało to zgłoszone. Złożyłam zeznania na policji, przyjechał główny łowczy tego okręgu, z nim też rozmawiałam. Zabrali sarny do badania na weterynarię. Nie wiem jak się dalej to potoczyło. Wiem tylko, że to był okres, gdy obowiązuje całkowity zakaz strzelania do saren. Ten łowczy tak powiedział. Ale co z tego, że jest zakaz. Towarzystwo w nocy chla i poluje. Robią sobie wesołe weekendy w leśniczówkach i czują się bezkarni.
,,W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy (. . .)" Elizabeth Bishop

marta-po

 
Posty: 3318
Od: Pon sie 15, 2011 17:19
Lokalizacja: okolice Warszawy

Post » Wto lip 21, 2015 21:39 Re: Nadbużańskie koty

Napisałam do LPW (Ludzie Przeciw Myśliwym). Może coś poradzą.
Żeby nie zginęły inne psy a nawet i ludzie.
To, jak traktujesz koty, decyduje o twoim miejscu w niebie. - Robert A. Heinlein
Justynka [*] 26.8.2011 Piglunia [*] 29.9.2011 Babunia [*] 24.11.2014 Rysio [*] 10.10.2016 Ogrynia-zaginęła 8.10.2011 odnaleziona 25.02.2012 zm. 26.11.2018, Tosia [*] 25.03.2019

Iwonami

 
Posty: 5480
Od: Wto sie 10, 2010 21:53
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Wto lip 21, 2015 21:41 Re: Nadbużańskie koty

Chyba faktycznie pozostaje tylko anonimowe zgłoszenie

No chyba, że ta organizacja coś poradzi
,,W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy (. . .)" Elizabeth Bishop

marta-po

 
Posty: 3318
Od: Pon sie 15, 2011 17:19
Lokalizacja: okolice Warszawy

Post » Wto lip 21, 2015 21:58 Re: Nadbużańskie koty

Boże :cry:
Biedne psiaki, biedni ludzie.
Życzę takim ścierwom jak najgorzej :evil:
_______________________________________________________
Jakie nudne byłoby życie gdyby nie ten rząd.
Nie, za PO nie było lepiej. Ludzie tyrali za 1.200 brutto. Afera goniła aferę :?

Podziwiam, jak szeregowy poseł ogrywa opozycję Obrazek
STOP HEJT! Nikt nie jest anonimowy w sieci.

Erin

Avatar użytkownika
 
Posty: 64069
Od: Pt cze 22, 2007 8:43

Post » Wto lip 21, 2015 22:11 Re: Nadbużańskie koty

Szkoda tego zaginionego. Chyba rzadko przestraszone wystrzałem psy wracają. A i tak nie wiadomo czy on żyje.
,,W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy (. . .)" Elizabeth Bishop

marta-po

 
Posty: 3318
Od: Pon sie 15, 2011 17:19
Lokalizacja: okolice Warszawy

Post » Śro lip 22, 2015 12:10 Re: Nadbużańskie koty

Cały czas mam nadzieję, że się znajdzie. Gdyby chodziło o nasze, to dla strzelającego nie skonczyło by się to dobrze, chyba bym...
Strasznie dla mnie są szokujące takie sprawy, podrzucanie trutek czy innych koszmarów, strzelanie. Nie jestem w stanie zrozumieć.
Obrazek Obrazek

saintpaulia

 
Posty: 3939
Od: Śro gru 14, 2011 17:53
Lokalizacja: warszawa-bielany

Post » Śro lip 22, 2015 12:36 Re: Nadbużańskie koty

Bo tego normalny człowiek, choć z odrobiną empatii, nie jest w stanie zrozumieć :?
To są zakompleksione, bezikrowe świry i tyle.
_______________________________________________________
Jakie nudne byłoby życie gdyby nie ten rząd.
Nie, za PO nie było lepiej. Ludzie tyrali za 1.200 brutto. Afera goniła aferę :?

Podziwiam, jak szeregowy poseł ogrywa opozycję Obrazek
STOP HEJT! Nikt nie jest anonimowy w sieci.

Erin

Avatar użytkownika
 
Posty: 64069
Od: Pt cze 22, 2007 8:43

Post » Czw lip 23, 2015 12:11 Re: Nadbużańskie koty

Drugi pies nie odnalazł się.

Zaplanowana dziś sterylizacja wiejskiej kotki nie powiodła się, bo kotka gotowa już do drogi została przez nieuwagę wypuszczona. Ganianie jej po stodole nie powiodło się. Siłą rozpędu zapakowałam w transporter moją domową Florcię i zawiozłam ją na zabieg zamiast uciekinierki. Mieliśmy ten zabieg zaległy więc już jest z głowy. Przy okazji okazało się, że dziąsła Florci są w kiepskim stanie, dlatego podejrzewając białaczkę zrobiliśmy testy, ale są negatywne.
,,W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy (. . .)" Elizabeth Bishop

marta-po

 
Posty: 3318
Od: Pon sie 15, 2011 17:19
Lokalizacja: okolice Warszawy

Post » Czw lip 23, 2015 12:14 Re: Nadbużańskie koty

Bardzo smutne info :(
Pewnie nigdy się nie dowiemy, co się z psem stało ... :(
Gdy cię znalazłam, nie wiedziałam, co z tobą zrobić.
Dziś nie wiem, co zrobię bez ciebie...
Marcel 7.10.2007 - 26.07.2021

kwinta

Avatar użytkownika
 
Posty: 7331
Od: Śro maja 21, 2008 20:47
Lokalizacja: Wielkopolska

Post » Czw lip 23, 2015 16:51 Re: Nadbużańskie koty

Szukali go po całej okolicy. Jeśli nie został zastrzelony, to i tak nie wróci. Szkoda go, bo to bojaźliwy pies i sam sobie nie poradzi.
,,W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy (. . .)" Elizabeth Bishop

marta-po

 
Posty: 3318
Od: Pon sie 15, 2011 17:19
Lokalizacja: okolice Warszawy

Post » Czw lip 23, 2015 17:24 Re: Nadbużańskie koty

Może jeszcze się znajdzie.
O ile żyje :(

Oby ten dewiant odstrzelił sobie te swoje wydmuszki, niedorobek jeden :twisted:
_______________________________________________________
Jakie nudne byłoby życie gdyby nie ten rząd.
Nie, za PO nie było lepiej. Ludzie tyrali za 1.200 brutto. Afera goniła aferę :?

Podziwiam, jak szeregowy poseł ogrywa opozycję Obrazek
STOP HEJT! Nikt nie jest anonimowy w sieci.

Erin

Avatar użytkownika
 
Posty: 64069
Od: Pt cze 22, 2007 8:43

Post » Czw lip 23, 2015 18:01 Re: Nadbużańskie koty

marta-po pisze:Szukali go po całej okolicy. Jeśli nie został zastrzelony, to i tak nie wróci. Szkoda go, bo to bojaźliwy pies i sam sobie nie poradzi.

Psa trzeba szukać. Zrobić ogłoszenie na Facebooku. Już wiele psów się odnalazło dzięki facebookowi.
Ostatnio po 10 mies. suczka po wypadku. Pies z Węgier, wracał ze swoim opiekunem i drugim psem z wystawy z Finlandii. Był wypadek, opiekun został zabrany do szpitala, jego źona i drugi pies zginęli w tym wypadku, ale uczestnicy facebooka pomogli i odnaleźli psa.
Nie rozumiem takiej miłości do zwierząt, że po paru dniach uznaje się, że pies się nie znajdzie.
Może nie wrocić, bo pies to nie kot, ale trzeba szukać. Zwłaszcza twierdząc, że sobie nie poradzi.
Jestem zbulwersowana taką postawą.
To, jak traktujesz koty, decyduje o twoim miejscu w niebie. - Robert A. Heinlein
Justynka [*] 26.8.2011 Piglunia [*] 29.9.2011 Babunia [*] 24.11.2014 Rysio [*] 10.10.2016 Ogrynia-zaginęła 8.10.2011 odnaleziona 25.02.2012 zm. 26.11.2018, Tosia [*] 25.03.2019

Iwonami

 
Posty: 5480
Od: Wto sie 10, 2010 21:53
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Czw lip 23, 2015 19:48 Re: Nadbużańskie koty

Nie mają zdjęcia psa. Wczoraj zaproponowałam, żeby przygotowali dokładny jego opis, to porobię ogłoszenia i wydrukuję w pracy. Porozwieszaliby po okolicy. Mówiłam, że sami nie są w stanie być wszędzie i akurat w takim czasie jak pies. On może przebiec drogą 5 minut przed nimi, a oni nawet o tym nie będą wiedzieć. A gdy są ogłoszenia to bardzo zwiększą szanse, że ktoś go wypatrzy i zadzwoni. Jednak wieczorem dostałam sms, że jakaś koleżanka zrobi ogłoszenia a w internecie wyszukają zdjęcie psa bardzo podobnego, żeby zamieścić. Nie wiem czy tak zrobią, bo szczerze mówiąc poczułam się trochę spławiona.
W temacie zgłoszenia na policji też zostałam spławiona. A wczoraj znów długo na ten temat z nią rozmawiałam. Odpuszczam. Nie mogę ludzi uszczęśliwiać na siłę.
Wiesz Iwonka, są ludzie wojownicy i tacy, którzy z pokorą przyjmują co im życie niesie. Ty walczyłaś o Ogrynię. Nie poddałaś się, chociaż sytuacja wyglądała na beznadziejną. Ja też walczyłabym.
Kilka lat temu nawiał nam pies, ktoś nie zamknął furtki. Ferdek ma jakiś problem, zaburzenie. On po prostu biegnie przed siebie i traci orientację gdzie jest. W taki sposób pewnie zaginął poprzednim właścicielom. Ja znalazłam go na dworcu pks w innym mieście, gdzie koczował od kilku tygodni. Jeździłam po całej okolicy szukając go, porozwieszałam masę ogłoszeń. Gdy przyczepiałam w jednym nielegalnym miejscu akurat podjechała straż miejska. Zwrócili mi uwagę, że tu wieszać nie wolno. Jak zobaczyli, że mam oczy pełne łez to zainteresowali się sprawą. Wzięli jedno ogłoszenie i powiedzieli, że patrolując będą się rozglądać za Ferdkiem. Po trzech dniach dostaliśmy od nich telefon, że widzą takiego psa, podobnego do uciekiniera ze zdjęcia. Byłam akurat w pracy, więc moja mama pognała rowerem kilka km, a oni czekali przy nim, żeby nie uciekł. Ale on nawet nie zamierzał uciekać. Stała taka wychudzona szczapa i grzebała łapą w ziemi poszukując jedzenia. To był Ferdek.
Do dziś jestem wdzięczna tym strażnikom miejskim, bo wsadzili psa, dodam dużego i brudnego psa do samochodu, który był samochodem prywatnym strażniczki wykorzystywanym do celów służbowych i przywieźli nam go do domu.
To taki drobny przykład tego, że determinacja popłaca. Poddając się, z góry skazujemy się na porażkę. Do tego dochodzą szczęśliwe zbiegi okoliczności. W tym przypadku, to, że nakryli mnie na rozwieszaniu ogłoszeń. Inaczej strażnicy nawet nie zwróciliby na to uwagi, a tak dostali ode mnie ogłoszenie.
,,W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy (. . .)" Elizabeth Bishop

marta-po

 
Posty: 3318
Od: Pon sie 15, 2011 17:19
Lokalizacja: okolice Warszawy

Post » Czw lip 23, 2015 21:54 Re: Nadbużańskie koty

marta-po pisze:To taki drobny przykład tego, że determinacja popłaca. Poddając się, z góry skazujemy się na porażkę. Do tego dochodzą szczęśliwe zbiegi okoliczności. W tym przypadku, to, że nakryli mnie na rozwieszaniu ogłoszeń. Inaczej strażnicy nawet nie zwróciliby na to uwagi, a tak dostali ode mnie ogłoszenie.

I to jest sedno sprawy. Mam dwa szczególnie czułe punkty odnośnie zwierząt. Szukanie zgub i nie rozdzielanie związanych ze sobą zwierząt. Ostatnio na Facebooku nie zgodziła się ze mną bardzo znana działaczka na rzecz kotów, gdy napisałam, że większość zaginionych kotów się odnajduje, jeśli są szukane. Napisała, że się z tym absolutnie nie zgadza.
Mam już sporą wiedzę na temat skutecznego poszukiwania kotów. Doradzałam już wiele razy. Tylko raz kot się nie odnalazł. W pozostałych przypadkach koty są znowu w domu. Bo opiekunowie nie słuchali rad rodziny czy przyjaciół, że po miesiącu to juz kot się nie znajdzie, albo że nie żyje, że szukanie nie ma już sensu. Jeśli nie przestawali, tylko lepili mozolnie ogłoszenia, uzupełniali zerwane, oglaszali wszędzie gdzie się tylko dało, koty odnaleźli.
Z psami jest trochę trudniej, bo one się bardzo szybko przemieszczają. Na Facebooku nie ma dnia aby nie było po kilka ogłoszeń o znalezieniu rannych czy pokrzywdzonych w inny sposób zwierząt. Zwykle obwinia się o bestialstwo właścicieli, ale ja zawsze biorę poprawkę na to, że mogą to być ofiary wypadków. Być może, źe albo już pojawiło się ogłoszenie o tym biednym psie, albo się pojawi. Tylko nikt nie będzie akurat wiedział, że to być może jest ten pies.
Mało tego, ludzie nawet piszą o psach nieżywych, bo sądzą że ktos ich może szuka.
Dlatego bulwersuje mnie postawa znajomych ci ludzi.
To, jak traktujesz koty, decyduje o twoim miejscu w niebie. - Robert A. Heinlein
Justynka [*] 26.8.2011 Piglunia [*] 29.9.2011 Babunia [*] 24.11.2014 Rysio [*] 10.10.2016 Ogrynia-zaginęła 8.10.2011 odnaleziona 25.02.2012 zm. 26.11.2018, Tosia [*] 25.03.2019

Iwonami

 
Posty: 5480
Od: Wto sie 10, 2010 21:53
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Czw lip 23, 2015 22:34 Re: Nadbużańskie koty

Po wczorajszej rozmowie wydaje mi się, że oni nie chcą zadzierać z ludźmi, czy narażać się na spostrzeganie, że są jacyś inni. Ta znajoma mówiła, że wielokrotnie ludzie z tej wsi wypominali im, że karmią psy bezpańskie. Że jak chodzili na spacer to często przyłączały się psy sąsiadów i szła większa grupa. Zimą szukaliśmy schronienia dla bociana z tej wsi, który nie odleciał. Ludziom nie podobało się, że ta znajoma pomaga mu, że go karmi. Wciąż się jej czepiają. Ona chyba nie wierzy, że te ogłoszenia by coś dały, bo tam mieszkają marni ludzie. Boi się też, że zgłoszenie na policję obróci się przeciwko im, bo nie mieli części ogrodzenia i psy mogły swobodnie biegać i że ludzie donieśliby o tym uprzejmie.

Jutro mam zaplanowaną łapankę maluchów dzikusów. Wolałabym wysterylizować ich matkę, a później je kolejno gdy podrosną, ale musimy je zabrać. Mieszkają u starszych ludzi, na strychu ich rudery czyli domu. Mają może ze dwa miesiące, a żywią się tylko myszami przyniesionymi przez matkę. Na zewnątrz wydostają się po słupie od anteny, który jest przymocowany do ściany domu. Ta ,,przemiła" właścicielka rudery oznajmiła, że mąż zabije deską otwór jak koty wyjdą, żeby już nie miały jak wrócić na strych. Oceniając poziom pani znalazłam argument, który miał ją przekonać, żeby otworu na razie nie zabijali. Przedstawiłam jej wizję, że nie wiadomo ile jest kociaków i jeśli jakiś zostanie uwięziony na strychu to zdechnie z głodu i zacznie śmierdzieć. Argument zapachowy przekonał ją.
Nie znoszę takich durnych, niepotrzebnych robót, które są wymuszone przez właśnie taką postawę ludzi. Ideałem byłoby po prostu wysterylizować wszystkie i zostawić tam. A tak to co ja zrobię z trzema małymi dzikusami? Oby tylko trzema. Wlazłam na ten strych, wyłożyłam maluchom puszki - pierwsze w ich życiu. Było dość ciemno, więc nie mam pewności czy są tylko trzy. Trzeba też wysterylizować ich dziką mamą i półdziką ciocię.
,,W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy (. . .)" Elizabeth Bishop

marta-po

 
Posty: 3318
Od: Pon sie 15, 2011 17:19
Lokalizacja: okolice Warszawy

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 236 gości