Panleukopenia
Nie żyją dwa kociaki-podrostki z Wólczańskiej - dziewczynka jednego dnia wymiotowała, drugiego odeszła pod kroplówką, test na pp miała ujemny, czarny braciszek bardzo długo walczył pod opieką Abrakadabr@, niestety nie udało mu się …Oba były nieszczepione - trafiły do lecznicy 26 lipca z kk, zabierałam jakoś 7 sierpnia - świeżo po antybiotyku jeszcze nie można było szczepić.

Z czterech malców w piwnicy przy Wschodniej nie żyje trójka - z braku innego miejsca były w wybłaganym miejscu w magazynie, z braku czasu i dostępu do nich - magazyn czynny w godzinach naszej pracy, potm zamykamy - nie zostały zaszczepione. Po tygodniu (12 sierpnia) przywieziono je do lecznicy - dziewczynka, najmniejsza i najsłabsza z objawami pp - test dodatni, leukocyty 2,8tys, została uśpiona. Chłopcom zbadano krew - mieli 12-14tys leukocytów, więc próbowaliśmy ratować. Do wtorku 16 sierpnia byli u mojej mamy, potem trafili do lecznicy - bardzo,, bardzo dziękujemy. W nocy 17-18 sierpnia odeszły dwa maluszki … Ostatni największy żyje, ciągle jest w lecznicy, kupy i apetyt ma prawie normalne, ale gorączkuje - z tym ze wskutek dużej ilości zastrzyków ma zapalenie skóry / tkanki podskórnej. Na razie trwa leczenie.
Skutki uboczne - dwa Tepsiaki u Mariji pochorowały się biegnkowo-dwu-trzy-dniowo, staruszka Kocia, Kacperek i mały Leoś-Tutek u Abrakadabr@ miały przez jeden dzień rozwolnienie, ale raczej po lekach uodparniających, którymi zostały napchane - wszystkie co najmniej raz szczepione.
Wyjaśniam, że do Abrakadabr@ zawiozłam czarnuszka prosto z lecznicy, jego siostra w dt nie miała jeszcze żadnych objawów choroby.
Nie można jednoznacznie stwierdzić, czy kociaki z Wólczańskiej miały pp, czy inne jelitowe paskudztwo. Te piwniczne ze Wschodniej - na pewno pp.
Staraliśmy się je ratować konsultując leczenie z trzema lecznicami doświadczonymi wolontariuszami z W-wy, oczywiście jeden lekarz prowadzący, mieliśmy wszystkie potrzebne leki i wspomagacze - trudno osiągalny caniserin z lecznic i fundacji Azyl, cykloferon od Miodalik. Nie udało się….
Staraliśmy się też zachować wszystkie możliwe środki ostrożności. Nie znamy źródła zarazy..
Mogła to być piwnica na Wólczańskiej, byłyśmy tam Marija, ewa_mrau i ja - i wtedy Marija przeniosłaby świństwo na Tepsaki, ja na kociaki z Wólczańskiej, Ewa pewnie też gdzieś - . na swoje maluszki, na maluszki z zaprzyjaźniony dt - a nie przeniosła. No i jakieś koty na Wschodniej by chorowały - a nic o tym nie wiemy. Więc może nie piwnica..
Mogła to przynieść Karbonia - ale z ww powodów to wersja nieprawdopodobna, przyglądałyśmy się po prostu wszystkim „nowonabytym” kotom..
Mogły „złapać” w magazynie - ale tam były pierwszymi kotami od dwóch lat, klatka stała pusta ..