Ta historia musi skończyć się szczęśliwie.
Gucio i Maja urodziły się w dziurze obok rury ciepłowniczej, nad kanałem. W tym miejscu ciepłym i wilgotnym, wirusy kociego kataru nie ginęły nigdy i zbierały bogate żniwo wśród rodzących się tam kociąt. U Gucia zaatakowały przede wszystkim oczy, mały tracił powoli wzrok, a nikt z codziennie przechodzących tam dziesiątek ludzi nie zrobił nic aby kociakowi pomóc. Maja miała smarki wiszące do ziemi i niedożywienie takie, że była o połowę mniejsza od Gucia.
Gdy dowiedziałam się o tych kociakach złapałam je i zabrałam do weterynarza na leczenie, gdzie spędziły prawie 3 tygodnie. Lekarze stwierdzili, że Gucio będzie ślepy, bo też oczy jego były w stanie tragicznym, ale szczęście uśmiechnęło się do naszego kotka i leczenie dało takie efekty, że kociak coś tam widzi, choć trudno stwierdzić ile, ale radzi sobie zupełnie jak widzący kociak, czasem tylko źle obliczy odległość i ciężko spada na podłogę, ale zderza się z moją nogą gdy biegnie w sobie tylko znanej sprawie.
Gucio przed adopcją zostanie wykastrowany, a chociaż jest zdrowy, jego oczka zawsze będą wymagały zakraplania, koszt tych kropelek to około 20 zł.
Z Maji wyrosła piękna, zupełnie czarna pantera ale chociaż jest zdrowa, to czasem katarek się odnawia. Gucio i Maja bardzo lubią przytulanie, głaskanie, a Gucio to niesamowity gaduła.
Obydwa kociaki dużo przeszły, dużo też ludzi dobrej woli, dało im szansę na leczenie i dojście do zdrowia wpłacając pieniążki na wszystkie koszty z tym związane.
Obecnie kociaki szukają stałych, kochających domów, gdzie znajdą azyl już na zawsze, do adopcji razem lub oddzielnie.
