to ja może o mniej przyjemnych sprawach, ale bardziej rzeczywistych.
wróciłam z dyżuru i szczerze- nigdy nie widziałam tam takiego sajgonu...
jak nie znajdziemy dyżurantów, to nie wróże KP świetlanej przyszłości
czasami bywał sajgon (jak nie było jednego, dwóch dyżurów pod rząd), ale dziś to przeszło wszelkie granice- koty w boksach nie miały ANI JEDZENIA ANI WODY.
Maluchy w klacie to samo, ale u nich to norma. za to żwirek w ich kuwecie musiał być wymieniony cały, bo był błotna breją. na zewnątrz Nesca i Alfa też nie mialy jedzenia- ani chrupeczka..
w wolierze narzygane, kuwety zawalone. Koty bardzo głodne..
no i Emil... jest w lepszym stanie, aż dziw, bo zastałam go w takim brudzie, że mi by się żyć odechciało... leczenie jest bardzo ważne, ale karmienie, wymienianie mu zarzyganych i mokrych posłań też...
Wsparcie "wirtualne" jest bardzo fajne, ale niestety mało praktyczne w kociarnianej rzeczywistości.
Jeśli chcemy to utrzymać, musimy wymyśleć, co zrobić żeby zachęcić ludzi do dyżurów- szukać po znajomych, rodzinie- nawet jakby miałby być to ktoś kto zrobi dyżur raz na tydzień czy nawet dwa tygodnie, ale będzie na nim regularnie, byłoby ogromnym wsparciem..
Widać to zwłaszcza teraz- wszyscy mamy rodziny, obowiązki, większość pracuje, no, ale niestety kociaki tego nie rozumieją.. One potrzebują jeść

w czasie urlopów/ świąt jest najgorzej, dlatego potrzebujemy tak wielu osób, jak się uda znaleźć, bo np teraz na dyżur zapisała się tylko Martyna, Mar_tika i ja, ale nie ma cudów- trzy osoby to za mało (zwłaszcza, że więcej nie da rady zrobić teraz więcej niż jednego dyżuru), a pozostałych dyżurantów nie mamy kim "zastąpić"...
Już się boję jak to będzie przez same święta, skoro teraz jest już ŹLE.