Dagmara dziekujemy !!!
Co do propozycji Agness czy komuś zdarzyła się taka sytuacja, czy koty uciekały po zmianie miejsca pobytu? Koty przebywają w tych miejsca od 5-8-10 lat. Z jessi zajelysmy sie 3 miejscami. Pod NFZ sytuacja jest juz prawie ogarnieta czyli zostały 2 kotki które trzeba jednoczesnie złapac bo druga wtedy nie przyjdzie (tak mi mówiła p. Zosia)
Kolejne miejsce to ul Hubska sa tam tylko 3 kotki. Ruda, rudo-biała i czarny kocurek który bardzo rzadko przychodzi. Sa troche plochliwe ale nie dzikie.
Na Malachowskiego sytuacja jest jakby nie bylo najlepsza ale jest tam najwięcej kotów. Wszytskie miziaki udało nam sie zlapac z tych miejsc i wyadoptowac do dobrych domów.
Pozostały koty ktore raczej nie nadają sie do życia w mieszkaniu tylko gdzieś na wsi lub na gospodarstwie.
Jest jeszcze kilka miejsc kolo p. Zosi miejsca zamieszkania gdzie jest po kilka kotów, ale maja one tam swoje budki lub mozliwośc wejścia do piwnic i wszystkie dokarmiane przez p. Zosię.
Ul. Wejherowskiej nie sposób opisac bo same sobie nie poradzimy, duzo kotów, trudnych do wylapania i niesterylizowanych

i ludzi robiących mnóstwo problemów chyba tylko TOZ mógłby tam jakieś porządki zaprowadzić, bo my juz próbowałysmy nadaremnie.
Druga sprawa to jak p. Zosi cos sie stanie (ma problemy ze zdrowiem) i duzy dlug w spłacie czynszu za mieszkanie (wyżywienie kotów pochłania niemal cała jej emeryturę) to my same nie podołamy nie mówiąc juz o jej kilkunastu rezydentach. Naprawde nie wyobrazam sobie że kiedys p. Zosia zaniemoże i nikt nie pójdzie ich nakarmić, które regularnie sa dokarmiane od 8 dobrych lat.
My staramy sie ze swojej strony adoptowacje je i jak najbardziej domy na wsiach sa mile widziane ale sprawa finansów to juz inna historia. Staramy się p. Zosi co miesiąc wspomagac karmą, zwirkiem i niewielkimi pieniązkami które uzbieramy ale same mamy mnóstwo tymczasów m.in. u jessi, Beatki, p. Halinki, p. Lili które (częśc z nich jest od. p. Zosi) które trzeba leczyć i wspomagac finansowo.
Mozna robic zbiórki karmy lub pieniązków co miesiac na utrzymanie bezdomniaków dla p. Zosi i przekazywać na bierząco. Nie wiem co o tym mylicie, ale osoby musiałyby się np. chyba zadeklarowac

Jeśli ktos chcialby zobaczyć to wszystko, ile cięzkiej pracy wykonuje p. Zosia (traktuje je wszytkie jak własne koty) to zapraszamy na wieczorny obchód, wrazenia naprawde bezcenne i nie mozna przejśc obojetnie
