No to przyszedł też czas na mnie
Mam na imię Basia, mam 23 lata i jestem zwyczajną dziewczyną. Póki co pracuję jeszcze w zoologicznym sklepie, choć już niedługo, bo plany życiowe mam nieco inne. Moją pasją są właśnie one - KOTY.
Opiszę Wam jak to mniej więcej toczy się moje życie
Mam ogromne szczęście do zwierzaków. Od zawsze w domu był pies, jednakże odkąd w Nim moja skromna osoba zamieszkałam wszystko się zmieniło. Z roku na rok menażeria się powiększała.
"Lubię" grzebać w śmietnikach bo w nich znajduję potrzebujące zwierzaki.
W ten właśnie sposób znalazłam swoją sukę, a właściwie niemalże jej nie zabiłam butelką po oranżadzie. Ze śmietnika wyciągnęłam 7 tygodniowe szczenię, które niestety w tym roku odeszło po 12 latach wspaniałej przyjaźni. Sonia, tak sie wabiła, zamieszkała z ciotką w bloku sąsiednim, ponieważ była jeszcze pierwsza suczka- 16 letnia Misia. Misia nie cierpiała innych psów. Wtedy polubiłam śmietniki

Kolejno wyciągałam kolejne psy i koty. Raz wyciągnęłam nawet chomika syryjskiego, który został ze mną. Miał na imię Stuart.
Sonia z kolei znalazła ze mną na placu pewnego pięknego, letniego dnia mysz hodowlaną, która również została - wspaniały Bags przeżył całe 4 lata z Nami.
Mama z pracy przyniosła papugi faliste sztuk 3, ponieważ już się znudziły pracownikom. Żyły ponad 10 lat z Nami. Potem były następne, jedne złapane na dworze, inne wyrzucone przez sprzedawcę ze sklepu zoologicznego, ponieważ się kłóciły, potem była papuga kaleka - bez ogona, a następne z kolei złapane w krzakach.
Czas papuzio-gryzoniowy chwilowo się skończył niestety. Wszystkie owe zwierzaki dożyły sędziwej starości w zdrowiu i myślę szczęściu.
W międzyczasie będąc u eks koleżanki miałam potrzebę skorzystania z toalety. Miałam lat 11. I coś mnie tknęło i popatrzyłam w kibelek. A w muszli pływał młody żółwik wodny.

"Koleżanka" liczyła na to że spuszczę go z wodą

Koleżeństwo natychmiast się skończyło. A Ninja mając dziś lat ok. 15-stu waży 2 kg i jest dorodnym okazem żółwia czerwonolicego. Przed Nami jakies kolejne 15 lat wspólnego egzystowania a może i więcej
W 2001 roku nadeszła era kota

Po śmierci Misi i 2-letniej przerwie w psach, przyprowadziłam do domu Mikusia. Mikuś plątał sie 6 miesięcy po dworze, ważył 3 kg, był za -pchlony, -wszony, -robaczony i generalnie syf, kiła i mogiła. Świerzb, niesutający koci katar, pełnojajeczny osobnik. Stoczył niejedną walkę w życiu. Był postrachem na osiedlu. Każdy go przeganiał i się go bał. Wyglądał po prostu okropnie, był po prostu chory!!! Walczył nawet z psami. Ludzie się go naprawdę bali. Ale Ja się z nim bawiłam, karmiłam go. Pokochałam go, ponieważ nikt go nie chciał kochać. Lałam sie z innymi dzieciakami, bo rzucali w "mojego" kota kamieniami. Minęło parę miesięcy. Zgarnęłam go z ulicy i przytaszczyłam na chatę. Mikuś stał się olbrzymim przepięknym kocurem. I żeby śmieszniej było, okazał sie być mieszańcem kota brytyjskiego
I tak kolejno od 2001 roku zeszły sie jeszcze kolejne kocie nieszczęścia. Gumiś, Sisi, Filip i Simba

Wszyscy kastraci i zadbani. Generalnie ustaliliśmy że wszystkie zwierzaki zostaną z rodzicami, ponieważ Ja mam talent i zaraz znajdę kolejnych dziesiąt potrzebujących pomocy na cito! No i życie się toczy pomału aż po dziś dzień
Mieszkam jeszcze z rodzicami, bardzo wyrozumiałymi i otwartymi ludźmi na cierpienie zwierząt. Od 2008 r. jestem DT dla kociastych. Przez mój pokój 7 m2 przewinęło sie ok. hmm.....nie wiem ile kotów, tyle że wolę nie wiedzieć chyba, kiedyś próbowałam to zliczyć, ale na pewno będzie coś ok. 100 kociaków
W zeszłym roku została na wiecznym DT obecnie DS moja Księżniczka Sofinia

Jestem w niej zakochana po uszy, jak w nikim innym. Fiśka nie ma żadnych wad. Jest idealnym kotem dla mnie pod każdym względem. Wiele wycierpiała, przeszła PP, ma zaburzenia neurologiczne. Wiecznie choruje, ma ciągłe spadki odporności i infekcje dróg oddechowych + moczowych. Jest wysterylizowana, ale więcej na temat naszej miłośći można dowiedzieć się na Naszym wąteczku:
viewtopic.php?f=1&t=112097&start=0Od grudnia prowadzę Kocią Przystań Sosnowiec.
Jesteśmy Stowarzyszeniem na rzecz bezdomnych kotów. Mamy swoją prywatną kociarnię w Sosnowcu. Mam nadzieję, że do końca roku będziemy Stowarzyszeniem Wyższym.
Codziennie borykamy się z przeróżnymi problemami. Kastrujemy, sterylizujemy, leczymy, adoptujemy itd.
Czekamy na chętnych, jesteśmy wdzieczni za każdą okazaną Nam pomoc
Mam słabość do kalekich zwierząt.

Wierzę że trzeba im dać szansę. I w ten właśnie sposób mam obecnie w DT Zuzię, po operacji przednij łapy, początek był straszny oraz Mimi po amputacji gałki ocznej - drugie oczko będzie operowane w czwartek
I ostatnimi czasy dodatkowo zajmuję się dorywczo adopcjami psów
Jestem wegetarianką już od lat. Ponad 10 lat i polecam każdemu

To tak w skrócie o mnie
P.S. w piątek znalazłam szczura hodowlanego. Szukam mu domu. Będzie wykastrowany.