nie
Łódź 1992+207 - jak zważyć kota? - str.75, tylko
Łódź 1992+207 - jak zważyć dzikiego kota? - str.75---
wątku viewtopic.php?f=1&t=170959 dotyczyć będziena informacje o kociakach reaguję bardzo nerwowo
najchętniej pojechałabym od razu, ale nie zawsze mogę
szczególnie teraz, kiedy zaczął się rok akademicki i w szkole mam pierdolnik
z
Anką wygospodarowałyśmy czas dopiero w niedzielę
(11.1o) rano
z uwagi na niskie temperatury i niewiadomy wiek kociaków, przez te parę dni miałam lekką schizę
ok. 9:oo byłyśmy na miejscu - zimno jak cholera
(w nocy był przymrozek)zaniosłyśmy majdan na górę
na strychu temperatura taka jak na zewnątrz
fot. Ania
fot. Aniastanęły dwie klatki - jedna blisko budki, druga blisko misek
fot. ja
fot. Aniaja zostałam,
Anka pojechała do
Lecznicy na ul.
Adamieckiego zawieźć urobek z nocnej łapanki
Oli (chyba)nie przewidziałam takiej temperatury, więc zmarzłam zdziebko
żeby się rozgrzać chociaż trochę, postanowiłam przetrzepać strych
na szczęście sprzętów i przydasi było niewiele, ale do najdalszej
(i najniższej) części się nie dostałam - musiałabym się czołgać

kociaków nie dostrzegłam
ani też żadnego popłochu nie usłyszałam
Anka wróciła po jakiejś godzinie z dużym okładem i z ciepłymi kanapkami
posiedziałyśmy jeszcze trochę w samochodzie
zwinęłyśmy majdan
umówiłyśmy się na 21:oo
przyjechałyśmy
jedzenie, które zostało na miejscu postawionych klatek - zjedzone
chyba kociaki są
rozstawiłyśmy majdan
i uciekłyśmy do samochodu
postanowiłyśmy sprawdzać co o,5 h
o 23:oo termometr pokładowy pokazł
fot. jao pólnocy zwinęłyśmy majdan
będąc już w domu zadzwoniłam do
Joli Dworcowej:
- kup 1 kg mąki, z domu weź duże sitko i jedź tam rano
posyp całą podłogę, a w miseczki nałóż coś dobrego
zabierz jutro od Soni dużą klatkę i postaw wieczorem
postaw w klatce ciepłe mleko i ciepłe saszetki z rybądzięki Ci wielkie, Jolu!w poniedziałek rano
(12.1o) zrobiłam wszystko co mi
Jola poradziła
(z MarkiemIrokezem mknąc przez zaśnieżone miasto - szkoła-Sonia-Chojny-szkoła)ledwo kilogram mąki mi wystarczył
idąc tyłem z sitkiem w jednym ręku i mąką w drugim, potknęłam się i zaliczyłam glebę potykając się o belkę...
kuśtykam i mam ogromnego siniaka na biodrze
(foty brak)zostawiłam na talerzyku trochę jedzenia
spotkanej
PaniOdPsaCoNieSzczeka powiedziałam, że na deskach strychowych to mąka a nie trutka
cały dzień miałam nerwy
bardzo się bałam o kociaki
odbiło się to niestety na małolatach - na szczęście mnie znają i potrafią skutecznie odstresować
ok 2o:oo zaczęłam przygotowywania
z majdanem pomknęłam
BartkiemPlusempomógł mi wnieść klatkę na górę
i...
(tak jak myślałam) Jolina klatka nie przeszła przez dziurę
okazało się, że
PaństwoMruczkowscy też właśnie wrócili
i okazało się, że jest normalne wejście na tę cześć strychu
i, że klucz ma syn
PaniOdPsaCoNieSzczekai on te drzwi z kłódki mi otworzył
na mące były ślady łapek
niewyrażne, ale były
(duża wilgotność tam była)postawiłam klatkę z w/w ciepłym posiłkiem i zasiadłam na schodach wyjściowch
było tak po 21:oo zdziebko
postanowiłam sprawdzić dopiero po godzinie
i zaczęłam obdzwaniać kogo się dało, coraz bardziej dzwoniąc zębami
ok. 22:oo weszłam
już na schodach usłyszałam raban w klatce - pytanie tylko: dwa czy jeden?
fot. ja
fot. jaqrwa, ale byłam szczęśliwa!
ręce mi się trzęsły
powiązałam wszystkie ruchome części klatki różowymi wstążeczkami
fot. japrzykryłam klatkę dużym, nowiutkim, różowym kocykiem polarowym i poprosiłam
BartkaPlusa co by na górę wszedł i mi pomógł
spakowaliśmy wszystko do autka i pognaliśmy z
Chojen na
Olechów do
Sławkiw domu wypiłam całe trzy ciepłe piwa
---
ps. za chwilę odniosę się do historii, którą napisali PaństwoMruczkowscy na w/w wątku - małolaty wzywają