Szykowanie leków jest teraz bardzo trudne. Szykowanie posiłków też.
Na miejsce Kocisi wdreptał Kastorek. Posypały się nereczki Dziadusiowi. Zmarniał apetyt. Wymiotuje codziennie.
Szykuję mu przecierane papeczki do karmienia strzykawką, bo jakoś zapał do jedzenia całkiem mu zgasł.
Dzióbiąc łyżeczką w sitku, gdzieś tam cały czas myślę o Kocidzie - czy zje to, co jej szykuję... głupota...
Ciągle jest tuż, ciągle ją widzę - jak na swoich krzywych nóżkach śmigała wściekła, bo ją jakaś kudłata hołota wkurzyła
Jak siusiała, kiedy niosłam ją do transportera na jedną z ostatnich wizyt
Jak wczepiała się we mnie łapeczkami, przywierając całym ciałkiem - zakochana w człowieku i pragnąca go tylko dla siebie
Tyle jej tu wszędzie...
Rybki są. Pływają.
Były fotografowane jakieś półtora wątku temu

Trudno zrobić im zdjęcia przez szybę akwarium i wodę. Do tego gałgany nie chcą stać w miejscu i wychodzą przeważnie tylko kolorowe smugi, albo pusta przestrzeń, bo zanim pstryknę wszyscy już odpłyną. Ale postaram się przy okazji.
Tymczasem jest jeden glonojad złocisty. Ma na imię Aureliusz. Oczywiście.
Jest kosiarka Lukrecja i dwa kirysy spiżowe - Rafał i Zenon. Rafał jest dwa razy większy od Zenona i mam podejrzenie, że jest kobietą.
Jest platka koralowa Frida.
Kilka czarnych molinezji, ale rozpoznaję tylko jedną. Ma na imię Fiodor.
Kilka danio pręgowanych, tak podobnych do siebie, ze nie potrafię rozróżnić ich imionami. Są tak piękne i zwiewne, że mówię do nich Elfy.
I kilka neonków, które nazywam Świetlikami.