Albo nie padnie ze stresu po trzeciej przeprowadzce.
A propos porzuconych kotów, przekonałam się dzisiaj, że Doris wcale *aż tak* uprzedzona do mnie nie jest.

Mieliśmy odwiedziny kominiarza, który sprawdzał czy działa wentylacja. Doris zareagowała na obecność obcego człowieka w ten sposób, że w mgnieniu oka wbiła się za pralkę tak głęboko, że nie mogła się ruszyć. Za moją pralką nie ma miejsca na świnkę morską, a co dopiero kota. Potem był facet z pizzą i reakcja była dokładnie taka sama.

Na mój widok tylko warczy, syczy i się wścieka, ale przynajmniej nie dostaje ataków paniki.
Teraz grzeje stare kości na macie termicznej. Na mój widok wstała, obsyczała mnie, a potem położyła się do mnie tyłem. Nie wiem, co mi chciała w ten sposób powiedzieć, ale miłe to na pewno nie było.

Nie wiem, ogłaszać ją taką jaką jest i liczyć, że się zgłosi jakiś masochista, który potrzebuje starego, złego kota, żeby mu kupę na środku mieszkania robił?
