On wcześniej do mnie przychodził na papu, jeszcze latem.
Ale później zainstalował się na balkonie Pan Pogromca.
I kiedyś widziałam, jak Piracika nie wpuścił nawet do ogródka
Pircio się wyniósł 2 bloki dalej - tam przy piekarni.
Już latem mi się wydawało, że trochę fafluni, ale też był dziki i nie było jak sprawdzić.
Tam przy Pogodnej są takie czuby, co kociarzom życie umilają i koty psami szczują.
Więc pewnie się trochę tułał jak Promyś i pewnie też nie dojadał - no i katar zaatakował.
I tak mu nos zatkało, że nic nie jadł, bo ropa się lała, jeszcze zapalenia płuc dostał
A oczko to przez KK i przez jaskrę zaczęło się babrać i zrobił się wrzód.
Pierwszy tydzień był męką, bo Piracio nie chciał jeść, a karmić się też nie bardzo pozwalał.