Miuti pisze:Zgłaszam się na 28-go - niedziela -po południu.
Mogę zaoferować Luckisia. Jest cudowny.
W piątek postaram się przyjśc-- o ile mi coś nie wypadnie.
Nie potępiajcie tych, którzy nie nogą być w piątki wieczorem - jeżeli ktoś pracuje do 17-ej i ma obowiązki domowe, to nie jest mu lekko.
Ja ostatnio być nie mogłam i zgłosiłam ten fakt szefostwu.
Zgodnie z obietnicą słowo o Marinie czy Marice. Dzisiaj bardziej wycofana niż w sobotę, przerażona, pozwala się głaskać po główce, ale to wszystko. Na ręce wziąć się nie da, wciska w kąt. Ona potrzebowałaby kilku-kilkunastu tygodni w domu i kogoś, kto ma czas, żeby ją oswajać, duuużo czasu. Przypomina mi Asterka, tyle, że on był dzieciak, a i tak trwało 6 miesięcy, zanim przestał się bać. Dlatego moje zdanie brzmi: wypuścić.
Może ja bym dała szansę?
Wypuszczanie kotów z ciepłych pomieszczeń na mróz - to zapalenie oskrzeli albo płuc w krótkich abcugach. Skutek kontrastu temperatur.
Poczekajcie.
Poza tym: koty wypuszczone często nie są już akceptowane przez koty miejscowe i zostają przegonione.
Piszą o tym nawet w swojej prasy Dehase i Schroll.
Nie wydajemy kotów do domków wychodzących, żeby nie ryzykowac - a tu co?
Miuti, czy my łapiemy wszystkie koty z założeniem, że znajdziemy im dom? Mnie się wydaje, że nie. Więc może nie przesadzajmy. Niech posiedzi do końca tygodnia, ocieplenie idzie
