no i nie napisałam potem... strasznie dużo się działo w tym tygodniu u nas... Kasia po sterylce, Fifi także i oczko też zrobione, w dodatku tak, że panna nie musi nosić kołnierza... Diuna i Glucior ( Frędzel) chore i na antybiotyku... Skuter w trakcie leczenia i już widać efekty, szczególnie po wczorajszej kąpieli, która dla mnie skończyła się pogryzioną górną wargą... wyniki Raty poprawiły się - kreatynina ze 194 zjechała do 113...
a w poniedziałek znalazłam kotkę - wychodziłam do banku i siedziała na schodach kamienicy obok... postanowiłam zająć się nią wracając... na moje kici kici, otworzyła pyszczek i bezgłośnie zamiałczała... podeszłam, pogłaskałam i natychmiast z kotem zasuwałam do siebie... koszmarnie wycieńczona, masakratycznie chuda - skóra i kości, kosmicznie odwodniona, potworny zapach... po prostu koszmar... nawet nie bardzo miała siłę jeść, tylko piła, więc conva dostała i zadzwoniłam do weta... nawodniłam podskórnie po konsultacji i umówiłam ją na wtorek... wet jak ją zobaczył, to się lekko wystraszył... założył wenflon, pobrał krew i kazał czekać na wyniki... tak więc wątroba i nerki w porządku - mocznica (200, norma 70) wynika najprawdopodobniej z odwodnienia, białych ciałek panna ma 89 tys. przy 15 tys. normie ... panna miała temperaturę 35,7, waży 1,9 kg i wygląda jak koszmar... ale walczy... jest na antybiotyku, chętnie już zjada wszystko, dwa razy dziennie kroplówka trwająca ponad godzinę - bo wolno trzeba... codziennie wożę ją do weta... już tak brzydko nie pachnie, korzysta z kuwety, zaczęła wyrażać swoje niezadowolenie... normalnie boję się ją brać na ręce, żeby jej czegoś nie uszkodzić... wet ocenia ją na 11-14 lat, brakuje jej zębów, zaglucona... ale mam wrażenie, że jest coraz silniejsza...
a oto Niunia



zdjęcia nie oddają w pełni jej wyglądu, a wierzcie jest przerażający...