


Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
jopop pisze:Mam chwilę, to napiszę kilka słów o łapance, choć Aleba w zasadzie zdała już relację
Na Korsaka cholerna kocica powitała nasz szerokim uśmiechem siedząc na okienku w korytarzyku "podejrzanym" o kociaki. No to my uśmiech pełną gębą, otwieramy kolejne piwniczki i... d...
Co zabawne, w jednej piwniczce stoi stary kibelek. Używany BARDZO intensywnie przez kocicę i kociaki - pełno świeżych sików i kup.
A kociaków - ani widu ani słychu...
Na Markowskiej obawiałam się dużych słoniowatych podlotków, bo ta karmicielka widzi na tyle słabo, że zwykle zauważa kociaki dopiero jak mają ze 4 mce... Ale Dzielna Aleba wypatrzyła jednak potworki ok. 3-3,5 mca. Piwnica wprawdzie otwarta, ale z gatunku "koszmar łapacza", czyli pełna gratów i z DUŻYMI dziurami między cegłami - przejściami do piwniczek w lewo i w prawo.
Klatki w ruch. 1 czarny łapie się bardzo szybko. Po chwili - bury i drugi czarny zaczynają krążenie wokół klatek, my z Olą obserwujemy je w świetle latarki (były zdecydowanie mało płochliwe). Zabawa klapką-zapadką od łapki jest super, prawda? zwłaszcza jak można sie o nią solidnie poocieraćraz to parsknęłam dość donośnie śmiechem, bury był naprawdę przekomiczny. Złapał się drugi czarny, więc wyciągam potworki z klatek żeby je do transportera przełożyć. Pazurki w ruch, ale żadnego gryzienia, bardzo uprzejmie
Znów rozstawiamy klatki, po chwili pojawia się bury i... kolejny czarnyBawią się i bawią, aż nagle kocica wyłazi z piwniczki, rozkłada się na boku kawałek dalej.. i rozlega się głośne mruczenie-karmi oba kociaki. Chciałam je wtedy capnąć, ale były za szybkie
No cóż, dalszy etap, po dłuższym czasie łapie się bury. Czarny chwilę łazi dookoła klatek, ale potem znika w piwniczce i już nie wyłazi. Jednocześnie my musimy się zbierać, w odruchu "a, spróbujmy!" zaglądam jeszcze do piwniczki. Siedzi na miską, w odległym kącie. Z sąsiedniej na lewo piwniczki warczy na mnie matka. Przy próbie złapania mały ucieka do piwniczki na prawo. Marcin dostaje się do niej mimo zamkniętej kłódki i rozpoczyna się łapanie kota na 2 piwniczki z ażurową ścianąw pewnej chwili maluch przebiega koło mojej ręki, niestety chwyt jest na tyle słaby, że tylko mnie gryzie i zwiewa piętro niżej. Zanim zdążyłam zleźć z półki i zajrzeć niżej - widać już tylko ogon, a reszta kociaka jest już w piwniczce z lewej strony. No cóż
![]()
To, że trzymany za ogon kociak gryzie mnie (bez rękawic), to normaale gdy Marcin rusza z odsieczą maluch przegryza się również przez jego rękawiczki
w końcu udaje nam się złapać go jakoś nieco porządniej i zamknąć z resztą rodzeństwa do transportera.
U Madie wszystkie kociaki zachowują się bardzo przyzwoicie, obcinamy im pazurki, odrobaczamy, odpchlamy. Muszę przyznać, że jak na łapane przeze mnie koty te są w wyjątkowo niezłym stanie, naprawdę śliczne.
Przy okazji, muszę napisać coś jeszcze:
Zwykle gdy karmicielka prosi mnie o złapanie miotu kociąt i mówię "mamy już 2 z 4" - ona odpowiada "oj, żeby te 2 się jeszcze złapały, żeby tu nie zostały biedaczki bo umrą"
Pani Ula odpowiada: "oj cudownie, to już 2 uratowaliście!"
Szklanka jak widać do połowy pełna.
To bardzo, bardzo, BARDZO dodaje otuchy i wiary w to co się robi. Pani Ulu - powodzenia z leczeniem oczu!
Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Google [Bot], puszatek i 58 gości