wibryska pisze:Dzisiaj wyszłam na spacer z psami i sąsiadka rzuciła mi na trawnik puszkę dla kotów
(ja daję bezdomniaczkom suchą karmę a sąsiadka puszki)
w tym czasie przechodziła inna sąsiadka, która uśmiechnęła się, że rzucają we mnie puszkami
wiedziała, że karmię koty i zapytała o Dyzia
powiedziałam, że nadal jest w fundacji, że został wykastrowany i że wielki z niego miziak,
że mieszka w klatce i szukamy dla niego domu
(już kilka razy wcześniej zachęcałam Ulę, żeby wzięła Dyzia)
a Ula dzisiaj powiedziała tak:
wiesz ja bym go wzięła, bo to kochany kot, zawsze się do mnie łasił i lubił głaskanie
tylko martwi mnie to że jest chory i mogę nie dać sobie rady finansowo
na karmę bym miała, o to się nie martwię
i podkreśliła, że to bardzo dobrze, że jest wykastrowany
Ula miała niedawno sunię, która pod koniec życia chorowała i była długo leczona
u Uli Dyzio miałby bardzo dobry dom
i przy nas wszystkich
ale nie możemy pomóc finansowo
tym bardziej przez całe życie kota ...
mój mąż powiedział, że trzeba zapytać - może pani Ula zgodziłaby się być dla Dyzia domem tymczasowym ?
zapytam tylko najpierw muszę się dowiedzieć gdzie dokładnie mieszka